Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Orange
Treść opinii: Wybrałam się do salonu Orange, by zobaczyć fizycznie telefony, które proponowano mi w ofercie infolinii, gdyż nie chcę kupować kota w worku. Chcę najpierw poznać sama funkcję produktu, który ma mi służyć najbliższe kilka lat. Poinformowałam pracownika, że kończy się moja umowa, więc zaraz sprawdził to w komputerze. Powiedziałam, jakie telefony za złotówkę zaproponowano mi w rozmowie telefonicznej przy abonamencie 29 zł. Chciałam się dowiedzieć, czy rzeczywiście są za złotówkę, bo patrząc na stronę internetową widzę wyższą cenę. Za złotówkę są, ale tylko przy abonamencie od 59 zł, a tak wysokiego nie chcę. Pan dokładnie wyjaśnił, że dwa (LG) z trzech zaproponowanych mi telefonów nie będą tyle kosztowały przy najniższym abonamencie i zostaje jedna Nokia. On może do tego zaproponować Samsunga i jeszcze jeden telefon. Zaraz też przyniósł je, bym obejrzała. Pokazał też owe dwa LG, z których jednak zrezygnuję, skoro nie są na tych warunkach, jakie chciałam. Jestem stałym klientem Orange od wielu lat i nie są w stanie zaoferować mi nic więcej, niż trzy marnej jakości telefony (no, jeden nie jest aż taki zły, ale wygląd mi się nie podoba). Mam co prawda zniżkę 200 zł, ale tylko przy telefonach kosztujących powyżej 300 złotych, więc i tak musiałabym za nie dać powyżej setki. Zdecydowałam, że mogę też zapłacić 29 złotych za telefon, ale tu była tylko jedna Nokia. Ostatecznie postanowiłam się zastanowić, bo do końca umowy jest jeszcze czas. Pan wręczył mi jeszcze aktualne oferty na rozmowy i smsy (Delfin, Pelikan) oraz kartę z cennikiem telefonów przy umowie na 36 miesięcy, gdzie zaznaczył telefony proponowane mi w infolinii oraz przy zniżce 200 zł. Niestety, nie mogę liczyć na więcej ofert w najbliższych miesiącach. Pan poinformował, że raczej będzie ich ubywać, niż przybywać. Dobrze zrobiłam, że poszłam wszystko wyjaśnić do salonu i tak zamierzam zawrzeć umowę i kupić telefon, a nie poprzez infolinię i kuriera, bo widzę, że nabito by mnie w butelkę, bo co innego chcę, a co innego mi proponują. Plus dla salonu, bo jak się rozmawia w cztery oczy, człowiek zdaje się bardziej uczciwy, niż w rozmowie telefonicznej.