Opinia użytkownika: Kasia_47
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: Zdarzenie miało miejsce w 2005 roku, nie pamiętam jednak dokładnie miesiąca. Nie posiadam żadnych dokumentów z tamtego okresu, dlatego że sprawę uznałam za zamkniętą. Po wypadku w pracy starałam się o odszkodowanie z grupy PZU. Z racji miejsca zameldowania dostałam wezwanie na komisję do Gdańska. Ale że od kilku lat mieszkam w Koszalinie, wystąpiłam osobiście w placówce PZU z prośbą o możność stawienia się przed komisją w Koszalinie. Po przedstwieniu argumentów, dostałam odmowę. Dodam, że zostałam potraktowana przedmiotowo i obojętnie. Wystąpiła więc z pisemną prośbą do Gdańska o przeniesienie do Koszalina. Dostałam pismo odmowne. Tak więc bez wyjścia terminowo stawiłam się w Gdańsku. A tam okazało się, że nie ma mnie na liście i nie mogę stanąć przed komisją. Miałam ze sobą wezwanie i list odmowny o przeniesieniu. Zaczęły się wnikliwe telefony "co ta Pani tu robi?". I co się okazało? Pani z komisji oznajmiła mi, że decyzją władzy wyższej powinnam w danej chwili być nie w Gdańsku a w Koszalinie. I tylko dzięki swojej wyrozumiałości przyjęła mnie właśnie w Gdańsku. Gdy wróciłam tego samego dnia do Koszalina w skrzynce pocztowej znalazłam awizo na list z PZU, w którym wyznaczono mi termin komisji w Koszalinie równorzędny z tym w Gdańsku. Szkoda tylko, że nikt nie poinformował mnie o tym telefonicznie/listownie i po co te odmowy. Stępel znaczka pocztowego świadczył o tym, że list był wysłany 2 dni przed komisją. Świadczy to o bałaganie jaki panuje w PZU. Jestem tylko człowiekiem i potrafię przemieścić się między Gdańskiem a Koszalinem w chwilę. Jeden termin, różnica zdaje się niespełna godziny w dwóch odległych od siebie miastach.