Opinia użytkownika: Tapeta
Dotycząca firmy: DHL
Treść opinii: Moja 3-dniowa przygoda z DHL-em! Firma w której pracuję, oddział warszawskiej firmy na Warmii, ma podpisaną z DHL umowę o współpracy. Ma więc specjalny numer klienta i swoich opiekunów. Szef poprosił mnie w środę, abym wysłała do USA próbkę handlową naszych produktów. Mała 30 dkg paczuszka zmieściła się w kopercie bąbelkowej. Po długich rozmowach na infolinii udało mi się zamówić kuriera. Obsługujący nie na infolinii pracownik nie mógł zrozumieć, ze wysyłam tylko próbkę towaru, a nie żywność do spożycia. Wiadomo, że przepisy USA są bardzo restrykcyjne, ale bez przesady. Poza tym wiedziałam jakie dokumenty są mi potrzebne. Najpierw usłyszałam, ze oni żywności nie przewożą, potem, że muszę mieć odprawę celną. Ja co prawda wysyłam próbkę do USA po raz pierwszy, ale pracownik DHL chyba powinien mieć w tym wprawę, a przynajmniej być przeszkolony. Po długiej rozmowie udało mi się zamówić kuriera. Kurier miał przyjechać w czwartek między 9.00, a 14.00. Można było przymknąć oko, na to, ze spóźnił się pół godziny, natomiast nie można było mu wybaczyć, ze przyjechał do centrali w Warszawie, a nie do oddziału warmińskiego, jak było zamówione. Ok. Pomyłki takie się zdarzają. Zadzwoniłam i raz jeszcze chciałam zamówić kuriera. Okazało się, że kurier do tego miasta nie może dojechać bez dopłaty. Podczas gdy przesyłka miała kosztować 360 zł dojazd kuriera z najbliższego oddziału (30 km) miał kosztować 280 zł. Okazało się, że po przesyłki drogowe kurier do nas przyjeżdża, a po lotnicze już nie. Tak, to jest logiczne, w naszym mieście nie ma lądowiska dla samolotów. Popołudniu pojechałam z przesyłką i dokumentami do oddziału. Od początku musiałam wyjaśniać co wysyłam, gdzie, ile, jakie mam dokumenty itd. Pani obsługującej, na hasło: USA, zatrzęsły się ręce. Wiła się i miotała po biurze, nie wiedząc co zrobić. Wtedy po raz pierwszy narodziła się we mnie wątpliwość, czy przy takiej organizacji w firmie DHL, jest możliwe dostarczenie przesyłki do USA. Pani zaczęła skrzętnie przyglądać się dokumentom. Potem zadzwoniła, dopytała i podała kwotę do zapłaty. Ok, kwota zgadzała się. 360 zł. Natomiast nie zgadzała się forma zapłaty: gotówka! Zaczęłam więc Pani tłumaczyć, ze przecież jesteśmy stałym klientem, mamy swój numer, potwierdzałam płatność przelewem itd. Pani była niewzruszona. Rozłożyła ręce i czekała na gotówkę. Poprosiłam, aby zadzwoniła do naszego opiekuna w centrali i potwierdziła. Pani wykręciła numer i poprosiła pracownika infolinii o wycenę przesyłki, po czym odłożyła słuchawkę!!!??? Pomyślałam, że po prostu nie rozumie o czym ja mówię. Wyciągnęłam więc z torebki swój telefon i zadzwoniłam do opiekuna. Opiekun potwierdził, że płatność ma nastąpić przelewem. Przekazałam, wiec aparat Pani obsługującej. Nie wiem o czym rozmawiali przez te 7 minut, ale po tym jak Pani się rozłączyła, usłyszałam: "Musi Pani zapłacić gotówką". Nie miałam siły, ale wiedziałam, ze muszę nadać tą paczkę.Zapytałam nieśmiało dlaczego, przecież opiekun potwierdził przelew. Wtedy to Pani zażądała numeru rozpoczynającego się na 14. ? Poprosiłam więc, aby Pani zadzwoniła raz jeszcze do opiekuna i zapytała go o ten numer, bo ja go nie znam i nie wiem o co Pani chodzi. W odpowiedzi usłyszałam, że mam podać jakiś numer rozpoczynający się na 14, a jak go nie podam to mam zapłacić gotówką. Tłumaczyłam, ze przecież nie mam i że specjalnie przyjechałam do oddziału, ale to nie pomogło. Zdecydowanie ta Pani nie chciała mi pomóc i pewnie myślała już co ugotuje na obiad. Postanowiłam nadać przesyłkę u innego kuriera ale okazało się, ze ceny są dużo wyższe. Na drugi dzień zaczęłam procedurę od nowa. Zadzwoniłam na infolinie DHL, trafiłam na kompetentnego pracownika, który przyjął zamówienie kuriera i tym razem okazało się, że może on przyjechać do naszej firmy!!! Byłam przeszczęśliwa. Radość jednak moja była krótka, gdyż okazało się, że swoje zamówienie kuriera muszę zgłosić pisemnie. Pan przełączył mnie do kolejnej osoby, która miała wysłać mi na maila wzór takiego zamówienia. Potem było już tylko gorzej. Jak kolejnej osobie podałam numer klienta i po raz dziesiąty od dnia poprzedniego wyjaśniłam co i gdzie chce nadać, okazało się, ze jednak kurier nie dojedzie (nie doleci) bez dopłaty. Tego dnia dopłata wyniosła już 502 zł (dnia poprzedniego kosztowała 280 zł). Może przynajmniej ten przelew uda się załatwić? Pan uprzejmie wyjaśnił, że mamy dwa numery klienta: jeden na przesyłki drogowe, a drugi, rozpoczynający się na 14, na przesyłki lotnicze. Podzwoniłam trochę do moich kolegów i koleżanek ze stolicy. Zdobyłam ten numer! W piątkowe popołudnie udałam się do oddziału DHL, położonego około 30 km od siedziby mojej firmy. Miałam ze sobą 30 dkg przesyłkę do USA, komplet dokumentów, dwa numery klienta, numery telefonów do kolegów z centrali, numery telefonów do opiekunów z DHL i gotówkę (na wszelki wypadek 500 zł). I w końcu bezproblemowo udało mi się nadać przesyłkę do USA. Gdybym wiedziała i znała drugi numer klienta to udałoby mi się nadać próbkę od razu. Ale w tym całym zamieszaniu, ilości sprzecznych informacji albo jej braku dopiero na końcu cała sprawa wyjaśniła się. Smutne, że wśród tych wszystkich osób z którymi rozmawiałam tylko 1 była w stanie wyjaśnić mi problem. I smutne jest również, że pracownicy DHL podają tak sprzeczne informacje. Podsumujmy akcję "Przesyłka do USA": - wykonano w tej sprawie około 12 połączeń telefonicznych - przeprowadzono rozmowę z około 12 pracownikami DHL - przejechano około 120 dodatkowych km - wyjaśniano około 10 razy co wysyłamy i gdzie - napisano 5 e-maili - czas nadania 30 dkg przesyłki: 3 dni Historia jeszcze się nie zakończyła. Z małym dreszczykiem niepokoju czekam na chwilę, kiedy klient potwierdzi dostarczenie próbki...