Opinia użytkownika: Monika_807
Dotycząca firmy: Powiatowy Urząd Pracy w Rzeszowie
Treść opinii: Wczoraj odwiedziłam PUP. Jechałam tam z nadzieją, że może coś się zmieniło na lepsze. Niestety. Jakość obsługi na najniższym poziomie a momentami nawet jej brak. Panie nadal pozostają w przekonaniu, że to one są tam najważniejsze a określenie "Pani" jest dla nich synonimem kobiety sprawującej władzę - władczyni. Potrzebowałam pewne zaświadczenie, weszłam do sali ze stoiskami i spytałam, czy może mi je ktoś wystawić. Usłyszałam, że mam stać w kolejce. Odpowiedziałam, że przeprowadziłam juz wywiad i wiem, że na 9 "kolejkowiczów" 8 osób jest do rejestracji, jedna dziewczyna do tzw. podpisania listy i oczywiście ja - po zaświadczenie. Wszyscy wiemy, że rejestracja jednej osoby trwa 1 - 1,5 h a podpisanie listy czy też wypisanie zaświadczenia - kilka minut. Wyłuszczyłam pani wszystko dokładnie a ona warknęła, że mam czekać na swoją kolejkę a nie robić zamieszanie. Wyszłam do poczekalni. Stałam i patrzyłam przez szklane drzwi jak pracują "nasze mróweczki". Przy dwóch stanowiskach siedzieli petenci, przy dwóch kolejnych pracownice coś "wklepywały" do komputerów, pozostałe biurka puste - stanowiska nieczynne. Po prawie 0,5 h powiedziałam do kolejnej osoby w kolejce, żeby poszła do jednej z pań, które nadal nikogo nie obsługują. I tak też się stało. Petent wyszedł stamtąd w ciągu kilkunastu sekund. Pracownica powiedziała mu, że jest teraz zajęta i że będzie poproszony jak będzie "coś wolne". Po kilku minutach ta sama pani wstała, wyciągnęła z szafki kubek i wyszła drugimi (bocznymi) drzwiami. Po kolejnej 0,5 h przy stanowisku nr 2 pani zakończyła rejestrację petenta. Pan, który był kolejnym zainteresowanym, ponownie wszedł do sali i usłyszał, że "teraz nie". Po czym pani wstała, wzięła z szafki kubek i wyszła za swoją koleżanką (która to, do tej pory nie wróciła). Weszłam do sali i poprosiłam o rozmowę z kimś z kierownictwa. Pan kierownik siedział obok przy osobnym stole. Opowiedziałam ponownie w czym rzecz, z czym przychodzę, że na korytarzu jest 8 osób do rejestracji i przy organizaji pracy jaką mamy na załączonym obrazku o 15.30, ja i kilkoro pozostałych petentów, dowiemy się, że dziś nie zostaniemy już przyjęci. Pan kierownik dał mi odczuć, że jemu też zawracam głowę. Westchnął ciężko i patrząc w ekran monitora komputerowego odpowiedział "Proszę poczekać na korytarzu, zaraz będzie pani obsłużona". To "obsłużona" było tak zaakcentowane, że niejednej osobie "poszłoby w pięty". Wyszłam i czekałam. Po chwili powróciła pierwsza pracownica z kawą. Pan kierownik szepnął jej coś do ucha. Otworzyła drzwi i powiedziała: "Pani po zaświadczenie!". Przeszłam za nią do odpowiedniego stanowiska i usiadłam. Powiedziała: "Słucham". Poprosiłam o zaświadczenie. Dokładnie po 2 minutach pani podała mi wydrukowany i podbity papierek, mówiąc "Proszszsze" (czyli "weź to, idź stąd i nigdy więcej nie wracaj"). W PUP spędziłam 1,5 h. Obsługiwano mnie 2 minuty. Ludzie, którzy siedzieli na korytarzu, gdy ja przyjechałam ok. południa, czekali już od samego rana. Byłabym bardzo szczęśliwa, gdybym nigdy więcej nie musiała korzystać z usług PUP w Rzeszowie.