Opinia użytkownika: DonRogallo
Dotycząca firmy: Forpłyt
Treść opinii: Dzisiaj odbierałem w Forpłycie blat kuchenny, cięty na miarę. Sprawę załatwiałem w imieniu ojca, więc nie do końca wiedziałem, o jaki blat konkretnie chodzi, a w dodatku zapomniałem zabrać z domu zamówienie. Poszedłem więc do biura w celu sporządzenia kopii. Najpierw musiałem poczekać, aż panienka skończy telefoniczną pogawędkę z koleżanką. Następnie spojrzała na mnie, jak na Świadka Jehowy, który dzwoni do drzwi w trakcie Mody na Sukces i spytała o co chodzi. Wyjaśniłem swoją sytuację i poprosiłem o kopię zamówienia. Mimo, że znałem nazwisko, na które było wystawione, nie udało jej się go znaleźć. W końcu inna, grzeczniejsza już Pani, zaprowadziła mnie na zaplecze, gdzie wspólnie z sympatycznym magazynierem rozpoczęliśmy poszukiwania płyty. Poszukiwań nie ułatwiał fakt, że nie miałem pojęcia, jak ona wygląda. Ok. 10 minut później wreszcie znaleźliśmy blat na najwyższej półce stelarza. Opadły mi ręce, gdy usłyszałem: - A nie mógłby Pan przyjechać w poniedziałek, bo zepsuł się wózek widłowy i nie sięgniemy tak wysoko. Wyjaśniłem, że ściągnąłem kumpla z przczepą aż z Zielonki po tą płytę, więc Panowie podstawili inny, niższy wózek, po czym z poświęceniem wdrapali się na górę, aby zsunąć na niego blat. Magazynierzy wykazali się sprawnością godną Spidermana i obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie. Wreszcie, z kopią zamówienia, udałem się do kasy aby zapłacić. Wąsaty jegomość spojrzał na mnie spod oka, po czym prokuratorskim tonem zawołał: -A gdzie oryginał?!- Po czym, gdy wyjaśniłem sprawę kazał mi się wylegitymować. Na szczęście nie zdążył oskarżyć mnie o fałszerstwo, bo podeszła inna, nieco milsza Pani i wskazała mi drogę do innego stanowiska, gdzie po kolejnych piętnastu minutach czekania sporządzili mi kopię rachunku. Potem poszło już z górki - Musiałem już tylko zaczekać kilka minut aż jeszcze inna Pani znajdzie dowód wpłaty zaliczki ( mój kwit został w domu razem z zamówieniem ) i kolejnych dziesięć aż wyniosą blat z magazynu. Tym sposobem, około godziny od przyjazdu, mogłem wreszcie zabrać blat. A sądząc po tym, co działo się przy kasach i wydawaniu towaru, to wcale nie był rekord Forpłytu. Ja rozumiem, że nie byłem łatwym klientem, że pracownicy harują już od rana i są zmęczeni. Mimo wszystko mogliby okazać mi minimum szacunku (zwłaszcza Pani z biura i Wąsacz). Co najciekawsze najbardziej uprzejmi i kontaktowi byli pracownicy magazynu, którzy przecież mają najmniejszy kontakt z klientem. Może warto byłoby ich wysłać do biura i kas, a biurwy niech ciężko tyrają w magazynie dopóki im się humor nie poprawi.