Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Kaja_16

Dotycząca firmy: Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi

Treść opinii: W dniu 15.12.2009 r. odbyłam wizytę w Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa przy ul. Franciszkańskiej 17/25 w Łodzi. Budynek z zewnątrz wyglądał ładnie i przyjemnie. Nad drzwiami widoczny był szyld. Przed budynkiem był mały parking dla samochodów. Do budynku można było wejść po schodkach, jak również był wjazd dla inwalidów. Drzwi do budynku był otwierane automatycznie. Na drzwiach była wywieszka z godzinami otwarci Centrum Krwiodawstwa. Po wejściu do budynku wchodziło się w hol, w którym po jednej stronie był stragan z ubraniami. Naprzeciwko drzwi wejściowych była szatnia dla osób oddających krew, a także była informacja. Przy szatni panował porządek i ład. Po zostawieniu ubrań wierzchnich poszłam za strzałką, która kierowała gdzie mam oddać krew. Przeszłam przez drugie drzwi. Przy drzwiach było biurko recepcjonistki. Pani przywitała się ze mną. Powiedziałam, że chciałabym oddać krew. Recepcjonistka zaczęła wypełniać formalności. Wzięła odemnie dowód osobisty, z którego spisała parę rzeczy oraz miała do mnie parę pytań, na które odpowiedziałam. Po uzupełnieniu przez recepcjonistkę formalności dała mi arkusz do wypełnienia oraz kazała mi przeczytać z tablicy informacje, które muszą być przeczytane przez każdą osobę, która oddaje krew. Po przeczytaniu informacji z tablicy usiadłam przy jednym z wielu stolików. Stoliki te były ładne i eleganckie, ale nie wygodne. Przy stoliku wypełniłam formularz i czekałam na wezwanie do gabinetu. Odczekałam ok. 10 minut i usłyszałam przez głośnik swój numerek oraz numer pokoju do którego mam się udać. Poszłam do pokoju, w którym pielęgniarka poinformowała mnie o tym co będzie tutaj robione. Po krótkich instrukcjach pielęgniarka pobrała mi krew zgodnie z zasadami aseptyki i antyseptyki. A następnie poinformowała mnie o tym, aby poczekała dalej na korytarzu. W pokoju, gdzie miałam pobraną krew panował porządek i ład. Na korytarzu czekałam ok. 5 minut na wezwanie do następnego pokoju. W tym pokoju siedziała lekarka, która zbadała mnie oraz zadała parę pytań, a następnie poinformowała mnie o tym, że mogę oddać krew. Gabinet lekarski był małym pokojem, w którym było czysto i ładnie. Po wyjściu od lekarza poszłam za strzałką, która pokierowała mnie gdzie można oddać krew. Przed wejściem na salę, w której oddaje się krew musiałam ubrać się w fartuch oraz musiałam założyć ochronne buty. Po wejściu do sali podeszłam do stolika, przy którym siedziały pielęgniarki. Poprosiły mnie o formularz z kodami, a następnie poinformowały mnie, abym umyła rękę w zgięciu łokciowym i usiadła na fotelu. Zanim przyszła do mnie pielęgniarka odczekałam ok. 1,5 minuty. W tym czasie obejrzałam salę. Sala ta była duża, obłożona kafelkami, w której stało 10 foteli. Przy każdym fotelu stał sprzęt do utoczenia krwi. Zajętych foteli było przez 5 osób. Z jednej strony sali wisiał telewizor, który był włączony. Na sali panował porządek i ład. Kiedy przyszła pielęgniarka zaczęła robić swoje czynności. Niestety po paru minutach okazało się, że pielęgniarka nie założyła wkłucia dożylnego prawidłowo i poinformowano mnie, że nie mogę oddać krwi. Na sali musiałam poczekać parę minut, aż przyszłą pielęgniarka i spytała się czy wszystko porządku. Odpowiedziałam, że czuję się dobrze. Po wyjściu z sali rozebrałam się z fartucha i butów ochronnych, a w zgięciu łokciowym miałam dużego siniaka. Przechodząc koło recepcjonistki spytała się czy nie potrzebne mi jest jakieś zaświadczenie. Odpowiedziałam, że nie potrzebne mi jest. Następnie udałam się do szatni, przy której ubrałam się i wyszłam. W czasie mojej wizyty podobało mi się to, że w budynku panował porządek i ład. Oświetlenie działało poprawnie. Personel był miły i uprzejmy. Jednakże nie spodobało mi się to, że nie udało mi się oddać krwi.