Opinia użytkownika: Adrian_125
Dotycząca firmy: RTV EURO AGD
Treść opinii: Razem z narzeczoną wybraliśmy się aby kupić prezent świąteczny w postaci elektrycznej maszynki do golenia dla mężczyzn. Nie znamy się w ogóle w tym temacie więc wyszliśmy z założenia, że znajdzie się jakiś sprzedawca, który nam pomoże. Kiedy weszliśmy na sklep kręciło się tam kilku klientów, pracownicy stali na poszczególnych strefach i czekali aż ich ktoś "zaczepi". Kiedy pooglądaliśmy maszynki, postanowiliśmy się doradzić sprzedawcy, którą z dwóch wytypowanych zakupić. Wśród wielu sprzedawców płci męskiej był(a) jeden rodzynek a raczej wisienka na torcie- jedna kobieta ok 170 cm wzrostu, ciemne włosy do ramion spięte w kucyk i lekko pofalowane, szara koszula. Z niechęcią poprosiłem kobietę o pomoc w męskiej sprawie ale wszyscy panowie nagle byli zajęci. Ku mojemu zaskoczeniu miła i sympatyczna Pani była bardzo dobrze zorientowana- udzieliła wszelkich potrzebnych informacji, umiała odpowiedzieć na wszystkie pytania. Podziękowaliśmy za pomoc i postanowiliśmy się zastanowić, którą kupimy. Niestety na obsłudze tej pani miła atmosfera w RTV EURO AGD się skończyła. Maszynki były zamknięte w gablocie więc chcieliśmy by nam ktoś podał nasz wybór. I wtedy znalezienie kogokolwiek z obsługi było mistrzostwem świata. "Jestem zajęty","zaraz przyjdzie kolega", "za chwilę", "zaraz ktoś podejdzie","moment" - tyle dostaliśmy od panów z obsługi(miła, sympatyczna pani gdzieś poszła i w ogóle jej nie było). Postanowiliśmy poczekać te kilka minut- trzeba być wyrozumiałym dla sprzedawców w końcu jest ich mało a klientów wielu. Podczas niekończącego się czekania byłem świadkiem "obsługi" , która wywołała u mnie i mojej narzeczonej nie ukrywany śmiech. Staliśmy na tym dziale z maszynkami obok, których były także m.in. maszynki elektryczne do mycia zębów. Jedna z nich stała w gablocie z takim specyficznym "wiaderkiem"- jakiś taki dziwny dodatek , który nie wiadomo do czego służy. Jeden z klientów postanowił się dowiedzieć do czego służy ten dziwny twór. Udało mu się wykrzyczeć obsługę u średniego wzrostu, łysawego "doradcy klienta" w dużych, okrągłych okularach. Sprzedawca nie miał bladego pojęcia co to jest a już tym bardziej do czego służy, jego wymijające odpowiedzi coraz bardziej go pogrążały. A wystarczyło najzwyczajniej w świecie powiedzieć, ze się nie wie a nie robić z siebie i sklepu pośmiewiska. Równocześnie z opisywaną sytuacją miały miejsce nie zliczone krzyki klientów, którzy domagali się pomocy. I słowo krzyki jest w pełni uzasadnione gdyż chyba byłem jedynym klientem, który nie zrobił tam w tym czasie awantury. Moje czekanie i cierpliwość wyczerpały swój limit i z nie ukrywanym rozczarowaniem postanowiliśmy opuścić ten lokal wraz z narzeczoną. Najśmieszniejszy był fakt iż maszynka, która chciałem była przeniesiona z gabloty do takiego "kosza" i można było je sobie zabrać samemu - tylko skąd ja miałem o tym wiedzieć?