Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: C&A

Treść opinii: W dniu dzisiejszym otwarto nowy sklep tej sieci. Spodziewałam się dużych i zachęcających obniżek promocyjnych. Niestety trochę się zawiodłam - owszem, co rusz były wieszaki z wypisanymi wielkimi literami cenami. Nie były to jednak ceny znacząco niższe od standardowych. Sklep wyglądał czysto i schludnie, jest przestronny i praktycznie nie ma przeszkód w poruszaniu się pomiędzy wieszakami. Obsługa sklepu pracuje tak, że jej nie widać a efekty ich pracy - tak. Gdy tylko gdzieś zrobił się choćby mały bałagan (rzeczy z wieszaków ktoś zrzucił lub spadły z ułożonej i nienagannie złożonej kupki) zaraz pojawiał się pracownik by uporządkować ekspozycję. Bardzo nie podobały mi się trzy rzeczy: po pierwsze - nad grupą wieszaków wypisana była gigantycznymi literami cena np 59zł a po podejściu do wieszaka okazywało się, że na wierzchu są powieszone spodnie za 109zł, spodnie za 89,90zł, żąkiety za ponad 100zł a gdzieś, zupełnie głęboko schowane były swetry, których ta gigantyczna cena dotyczyła (informacja, że cena dotyczy swetrów wiszących w grupie wieszaków była zapisana mikroskopijnymi - w porównaniu do rozmiaru czcionki ceny - literami pod ceną na wielkiej tablicy). Druga rzecz, która bardzo mi się nie spodobała to niedobór rozmiarów spodni. O ile praktycznie każdy fason swetra, bluzki, t-shirtu czy spódnicy był dostępny we wszystkich rozmiarach, to tylko dla 2 fasonów spodni (spośród co najmniej dwudziestu kilku, które obejrzałam) udało mi się znaleźć rozmiary 34 i 36. Pozostałe fasony były dostępne tylko w rozmiarach 38 (nieliczne sztuki) lub większych. Obsługa nie sprawiała wrażenia by chciała złożyć zamówienia na mniejsze rozmiary - na moje pytanie czy i kiedy można spodziewać się mniejszych rozmiarów pracownica sklepu tylko rozłożyła bezradnie ręce. Ostatnia rzecz jaka mi się nie spodobała to fakt, że w rzeczach złożonych na specjalnych półkach, metki z rozmiarami czasami nie są od razu widoczne (szczególnie dotyczy to spodni) i musiałam kilkakrotnie rozgrzebać poskładane rzeczy, by móc odczytać ich rozmiary. Pewien dyskomfort przy kasach wzbudzał we mnie także nieprzyjemny pisk tychże kas, który rozlegał się po przepuszczeniu karty płatniczej przez terminal POS.