Opinia użytkownika: Tapeta
Dotycząca firmy: Renault
Treść opinii: Jestem posiadaczką samochodu marki Renault Clio III. Na początku października usłyszałam niepokojące stuki podczas jazdy, więc udałam się na stacje kontroli pojazdów. Tam poinformowano mnie, iż zużył się wałek napinający alternatora, ale części do tego modelu samochodu są dostępne jedynie w autoryzowanych serwisach. Otrzymałam również radę, aby jak najszybciej wymienić ta część, aby uszkodzeniu nie uległ rozrząd. Pojechałam więc do najbliższego serwisu, czyli na ulicę Lubelską w Olsztynie. Wygląd oddziału Renault standardowy: czysto, schludnie, porządek, obsługa ubrana elegancko. Od razu podszedł do mnie pracownik obsługi serwisu i zapytał w czym może służyć. Wiedząc, że serwisy autoryzowane są drogie i nawet za diagnostykę liczą sobie słono, poprosiłam Pana aby poinformował mnie, zanim otworzymy zlecenie, o kosztach diagnostyki, części i naprawy. Otrzymałam odpowiedź, ze najpierw trzeba otworzyć zlecenie i zdiagnozować. Bardzo wyraźnie poprosiłam o podanie kosztu diagnozy, czyli podłączenia do komputera, tym bardziej, że usterkę znałam. Pan odpowiedział, ze mam być spokojna, za diagnostykę zapłacę dopiero po zleceniu przeze mnie naprawy. Czekałam godzinę na diagnozę, standardowo już Pani z serwisu poczęstowała mnie kawą i przyniosła prasę do poczytania. Po ponad godzinie czekania pani wróciła wraz z mechanikiem. Poinformowano mnie o koszcie naprawy - 350 złotych i natychmiastowej decyzji czy zgadzam się na naprawę. Nie miałam czasu do namysłu bo o 18.00 zamykają, a poza tym postraszono mnie że jak wyjadę to może mi się w każdej chwili zepsuć silnik. Zapytałam o możliwość i koszt naprawy w ramach rękojmi, ponieważ miesiąc wcześniej skończyła się gwarancja, a auto nie przejechało jeszcze 29.000 km. Otrzymałam szybką odpowiedź: "nie!" Więc powiedziałam, że nie zlecam naprawy. Pani zniecierpliwionym głosem poinformowała mnie, ze w takim razie należy się serwisowi 160 zł za diagnostykę. Ręce mi opadły i niestety nerwy puściły, w dodatku pan mechanik stojący za panią z serwisu dolewał oliwy do ognia szantażując mnie natychmiastowym wyprowadzeniem auta. Na szczęście, a może niestety moje 10-minutowe uniesienie pomogło i w w ciągu 20 minut udało się otrzymać mailem od ubezpieczyciela zgodę na pokrycie 50% naprawy w ramach rękojmi, anulowanie kosztów diagnostyki, naprawę auta i wystawienie faktury. Kłamstwo, naciąganie klienta i bezczelność obsługi tego serwisu. Całość można określić jednym zdaniem: Gorzki cukierek w złotym papierku. Moja noga tam więcej nie postanie.