Opinia użytkownika: Adam_271
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: Niedawno miałem okazję złożyć wizytę w oddziale PZU w Kielcach na ulicy Dużej. Dokładnej daty nie pamiętam ale było to jakieś 2 godziny przed zamknięciem. Po tej wizycie rozwiały się moje wszelkie wyobrażenia o idealnej relacji ubezpieczyciel – ubezpieczający. Już przed wejściem do siedziby PZU zaczynają się pierwsze trudności a mianowicie problem z parkingiem. Wjazd zamknięty szlabanem, za którym doskonale widać, że z dostępnych dwudziestu kilku miejsc parkingowych zajęte jest zaledwie kilka. Po kilku minutach rezygnuję z dalszego czekania i na wjazd i parkuje samochód na ulicę dalej. Dodam jeszcze, że rok temu szlaban był podnoszony natychmiast po zbliżeniu się do niego a teraz przestano się tym interesować. Priorytetem dla mnie po wejściu do budynku stało się wyjaśnienie sprawy parkingu. Oczywiście dalej pojawia się znany wszystkim motyw „nikt nic nie wie”. Po przeszukaniu chyba wszystkich możliwych zakamarków oraz nie oznakowanych drzwi znalazłem „pomieszczenie ochrony”, które prędzej można by było nazwać pomieszczeniem na środki czystości, w którym siedzi nieogolony osobnik i z pełnymi ustami informuje mnie, że parking jest tylko dla pracowników. Dopiero po wizycie zostałem utwierdzony w przekonaniu, że racja jest po mojej stronie. Mogę z tej sytuacji wyciągnąć wniosek, że pracownicy albo nie wiedzą o obowiązujących zasadach albo ich nie respektują bo tak jest dla nich wygodniej. Kolejną rzeczą, która mnie uderzyła był sposób załatwiania spraw oraz stosunek do klientów. Pierwsze odczucie po wejściu na salę ze stanowiskami pracowników to uczucie panującego zamieszania (przynajmniej według mnie). Kilka kolejek, nerwowa atmosfera, nikt nie wie za kim stoi itp. Na dziesięć minut przed zamknięciem jedna z pań wstaje i mówi „ten klient jest już ostatni a pana czy też pani już dziś nie przyjmiemy…” Dla mnie to ogromne zaskoczenie. Wydaje mi się, że kiedy nadchodzi godzina zamknięcia biura, drzwi wejściowe powinny być zamykane a klienci czekający już w kolejce załatwieni do ostatniego. Muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałem się w PZU z takimi sytuacjami mimo iż jestem ich klientek już od kilku lat. Szczególnie uderzyła mnie obojętność, dystans a rzekłbym nawet chamstwo osób z którymi miałem do czynienia. Po przeanalizowaniu moich obserwacji mógłbym stwierdzić, że tak dużą liczbę swoich klientów PZU może zawdzięczać tylko wyłącznie wieloletniemu doświadczeniu na rynku ubezpieczeń.