Opinia użytkownika: Karol_139
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: W zeszłym roku kupiliśmy nowy samochód. Drogi był, więc został porządnie ubezpieczony w PZU. Wstając pewnego ranka zobaczyłem z okna, że auto nie ma obu lusterek. Zamówiłem lawetę i auto pojechało do serwisu. Zgłosiłem szkodę do PZU. Rzeczoznawca miał sam podjechać do serwisu o dogodnej dla niego porze, wycenić szkodę, a serwis miał się bezgotówkowo rozliczyć z ubezpieczycielem. Wszystko przebiegało zgodnie z planem dopóki serwis nie poprosił mnie o dopłatę, gdyż PZU nie zapłaciło pełnej kwoty. Okazało się, że przy ocenie szkody nie został uwzględniony fakt, że lusterka kupuje się nielakierowane i dopiero na miejscu otrzymują właściwy lakier. W sumie rzeczoznawcy powinni o tym wiedzieć. Skontaktowałem się z PZU i kwota odszkodowania została zwiększona o koszty lakierowania. Na tym nie koniec: otóż za kolejne trzy tygodnie otrzymałem wezwanie do zapłaty z serwisu. Znowu telefony, trochę zdenerwowania i okazało, że tym razem PZU nie zapłaciło za montaż lusterek. Trochę śmieszne – chyba nikt nie oczekuje, że będę je woził na tylnym siedzeniu albo sam montował. Ta sprawa również dała się wyjaśnić (moja polisa gwarantuje całkowite pokrycie kosztów naprawy auta) i PZU dokonało następnej dopłaty. No cóż. Skoro moje auto było ubezpieczone, to po co tyle zamieszania? Trzy przelewy, telefony, kilka listów. A kto za to płaci? Spodziewam się, że moja składka wzrasta nie tylko z powodu szkody, ale je wzrost pokrywa również chaotyczne działania pracowników PZU.