Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Time Cafe
Treść opinii: Umówiłam się ze znajomym na lunch w zupełnie innej, niż recenzowana, kawiarni, która mieści się (a w zasadzie – mieściła) w bliskim sąsiedztwie tejże. Poprzednim razem byłam tam 6-8 tygodni wcześniej, tym większe było więc moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że w miejscu Coffeeshop Company znajduje się obecnie przaśny bar piwny. Nic to, trzeba było szybko znaleźć inne miejsce, tym bardziej, że zbierało się na deszcz. Tym sposobem trafiliśmy do Time. Mijałam tę kawiarnię setki razy, nigdy jednak nie nadarzyła się okazja, by zajrzeć do środka. Było kilka wolnych stolików, usiedliśmy blisko wyjścia. Szybko zjawił się pan z obsługi i wręczył nam menu. Moją uwagę w karcie zwróciły deser w postaci lodów waniliowych (cena – ok. 14 zł) z malinami na ciepło i bitą śmietaną. Poprosiłam o deser, zaznaczając wyraźnie, że proszę o same lody z malinami na ciepło, bez bitej śmietany. Kolega zamówił natomiast sernik i herbatę. Po ok. kwadransie na stole pojawiło się moje zamówienie. Niestety, w pucharku były nie tylko lody z malinami, ale również naprawdę spora porcja sosu czekoladowego. Dlaczego? Czy sos czekoladowy to składnik różniący się czymkolwiek od bitej śmietany, że nie warto o nim wspominać? Czy naprawdę wszyscy są amatorami rzeczonego sosu i marzą o zajadaniu się deserem z jego dodatkiem? Szczerze wątpię. Ja w każdym razie sosów nie znoszę. I nie ma znaczenia, czy stanowią dodatek do lodów, kawy, ciast czy naleśników. Omijam je szerokim łukiem i nie lubię być nimi uszczęśliwiana na siłę. Poprosiłam więc uprzejmie, by Pan deser zabrał i zrealizował zamówienie zgodne z moimi wskazówkami. Kelner, z obrażoną miną, zapytał: „I co ja mam teraz z tym zrobić?”. Ja na to „Nie wiem, jeśli lubi pan sos czekoladowy – życzę smacznego”. Kelner: „sam mam to zjeść?”. Ja: „Proszę o lody z malinami, bez innych dodatków, czymkolwiek postanowiliby mnie Państwo zaskoczyć”. Lody zostały zabrane, kolega dostał sernik z herbatą, gawędziliśmy przez godzinę, a ja deseru nie doczekałam. Kiedy poprosiliśmy o rachunek, nikt nas nie przeprosił, nie zapytał, czy smakowało, nie wspominając o jakimkolwiek wyjaśnieniu – dlaczego ostatecznie nie otrzymałam nawet kawy. Na rachunku był sernik i herbata. Nie muszę chyba dodawać, że to była moja pierwsza i zarazem ostatnia wizyta w przedziwnym Time.