Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Pizza Hut
Treść opinii: Mieliśmy dokładnie 35 minut na zjedzenie szybkiego posiłku po wyjściu z pracy i przed zaplanowanym na 19.00 koncertem. Głównie ze względu na lokalizację lokalu, wybór padł na Pizza Hut przy Pl. Zamkowym. Przy wejściu powitano nas przyjaznym „dzień dobry”. W drodze do stolika rzuciłam okiem na bar sałatkowy – nie zauważyłam świeżych warzyw, natomiast zapamiętałam kilkanaście pojemników wypełnionych przede wszystkim jasnymi sosami (może również majonezem). Zanim więc kelner podał nam menu, wiedziałam już, że bar sałatkowy to – przynajmniej tego dnia – legenda. Kiedyś bar sałatkowy w restauracjach tej sieci stanowił realną alternatywę dla osób, które nie zaliczają się do amatorów pizzy i czosnkowego pieczywa. Kiedyś. To, co zobaczyłam teraz, przypominało co najwyżej marne barowe surówki, które nie dziwią w barach przy lokalnej drodze gdzieś na dalekiej prowincji. Tu jednak mają prawo być – i są – dla klienta dużym zaskoczeniem. Jako że chciałam mimo wszystko przekąsić coś małego, zaczęłam przeglądać menu z nadzieją, że jednak znajdę cokolwiek, czym będę mogła się posilić. Szczęśliwie, trafiłam na odpowiednią pozycję w karcie – włoskie crostini, w zestawie – z mozzarellą i pomidorem oraz serem żółtym i pieczarkami. Do wyboru – 2 sztuki za ok. 5 zł lub 4 sztuki za ok. 10 zł. Do tego herbata z cytryną. Crostini w wersji Pizza Hut nie mają wiele wspólnego z prawdziwymi włoskimi grzankami, ale „dają radę”. To grzanki średniej wielkości, podawane na ciepło. Standardowo, z jasnego i ciemnego pieczywa. W zależności od upodobań, można jednak zamówić wszystkie grzanki z jednego rodzaju pieczywa, jak również zmieniać dodatki, np. wziąć wszystkie kanapki tylko z serem i pieczarkami. Dwiema się nie najemy, czterema natomiast – spokojnie. Byłam głodna, a wystarczyły mi 3 sztuki. Mój towarzysz wybrał z kolei pizzę na cienkim cieście, z prosciutto i rukolą. Cienkie ciasto naprawdę było cienkie, prosciutto w ilości w miarę wystarczającej (chociaż mogłoby być więcej), smaczne, pokrojone w cieniutkie plasterki. Wprawdzie byłoby lepiej, gdyby dodawano je do pizzy wcześniej, nie na sam koniec pieczenia, ale może z czasem kucharz zmieni podejście. Rukoli było sporo, tak trzymać. By zrównoważyć narzekania na bar sałatkowy, dodam, że w karcie pojawiło się w ostatnim czasie sporo pozycji z innej bajki – makarony, pieczony łosoś, zapiekanki. Nie samą pizzą człowiek zyje. To na pewno droga w dobrym kierunku, ale dobrze byłoby pomyśleć także o tych klientach, którzy lubią wprowadzać zmiany do zamówienia. Dlaczego, jeśli mam ochotę na łososia, nie mogę zamówić go bez ziemniaków? A w zasadzie mogę, tyle, że mimo, że ich nie zjem, będę musiała za nie zapłacić? Do obsługi kelnerskiej nie mam większych uwag. Kiedy zjawił się kelner, by przyjąć zamówienie, zapytałam, jak długo potrwa realizacja i uprzedziłam, że czasu mamy niewiele. Kelner powiedział, że zajmie to nie więcej niż 20 minut, a potrawy dostaliśmy parę minut wcześniej. Trochę za długo czekaliśmy natomiast na rachunek i przyjęcie zapłaty. Generalnie jednak – zdecydowanie pozytywnie, pod warunkiem, że nie zapomnimy, że Pizza Hut to wciąż nic więcej niż tylko fastfood, chociaż w moim przekonaniu – jeden z lepszych na rynku.