Opinia użytkownika: miki
Dotycząca firmy: EPI Market
Treść opinii: Nie wiem czy zwróciliście uwagę ale na paragonach z EPI nie ma nazwy EPI Market a jest EPI Michał Kolesa. Ja tam wolę nazwę EPI Market bo tak kojarzą ten sklep wszyscy wrocławianie. Często tam jestem byłem i w ostatni piątek. W zasadzie to jest drogo i trzeba byłoby napisać, że szkoda przepłacać. EPI ma jednak swój urok. Od luksusowych samochodów na parkingu, szykownych pań robiących zakupy (lubię zawiesić oko na tych najbardziej eleganckich) po wysokiej jakości, nietani asortyment. Moje ulubione produkty (na które przynajmniej jeszcze mnie stać) to pieczywo, nabiał i mięso. Tym razem wypad był szybki i konkretny. Wracałem z rodziną do domu i zatrzymałem się na parkingu pod EPI. Każdy chce zjeść na kolację małe, przepyszne rogaliki, z których EPI słynie. Idę więc po pieczywo. 8 rogalików, 1 zwykły chlebek. Potem serek, kefir i danonki dla dziecka. W zasadzie to wszystko co chciałem. Zerkam jeszcze na duży asortyment kawy – nie kupuję tj. bo jest droga ale wybór ogromny. Jako namiętny kawosz często przeglądam w sklepach dostępne gatunki kawy. Widzę co mają i od razu wiem co myśleć o jakości produktów w sklepie. W EPI prawie zawsze jakość jest najważniejsza. Czasem (oj bardzo rzadko) można trafić na nie najlepiej wyglądające warzywa (np. kiedyś chciałem kukurydzę ale była beznadziejna) ale zwykle wszystko jest wysokogatunkowe. Ma to oczywiście swoją ceną ale cena to przecież jakość a jakość to EPI Market. Zawsze w EPI jest wiele osób z obsługi. 99% to Panie, miłe i uśmiechają się do klienta. Tym razem też tak było. Pani z uśmiechem witała się ze mną i pytała czy pokroić chleb. No jak kobieta prosi to nigdy nie odmawiam. Czas do kas. Pięknie trafiam. Brak kolejki. Pani mnie wita i o rogaliki pyta. Podaję ile mam. Towaru niewiele, więc kasowanie idzie sprawnie. Płacę gotówką. Reszta zgadza się. Już wychodzę gdy na paragonie zauważam pozycję inną niż chciałem. Wracam do kasjerki reklamuję, że precla przecież nie miałem. Pani coś sprawdza. No tak nabiła mi go zamiast rogalików. Trochę to dziwne. Tłumaczy mi, że i tak jestem do przodu bo to kilkadziesiąt groszy mniej niż płaciłbym za rogaliki. Nie kłócę się. Dziękuję i wychodzę. Ochroniarz jak zawsze czujnym okiem patrzy na klientów - na mnie też. Taka praca. Choć jakby się czasem uśmiechną to czułbym się lepiej. Wracam do auta. Rodzinka szczęśliwa – każdy dostał rogalika. Jeszcze wyjazd z parkingu i prosto do domu.