Opinia użytkownika: orise
Dotycząca firmy: K-Med
Treść opinii: Od dłuższego czasu korzystam z usług tutejszego gabinetu stomatologicznego. Już od dawna zachowania personelu, w negatywnym słowa tego znaczeniu przykuwały moją uwagę. Jednak feralnego dnia nastało epicentrum mojej cierpliwości. Po uprzednim leczeniu jednego zęba, a wcześniejszym nie odczuwaniu przeze mnie jego bólu, dostałem na drugi dzień tak silnego bólu, że do dziś potrafię wyobrazić sobie jaki on był. W błyskawiczny sposób zareagowałem dzwoniąc do owego gabinetu w celu zwrócenia się z prośbą o wizytę korygującą. Otrzymałem informację o braku wolnych miejsc w najbliższych dniach. Po około dwóch tygodniach bezskutecznej walki z uwierającym mnie zębem przyjęto mnie łaskawie na zabieg, którego celem było „zatrucie” miazgi zębowej co z kolei wiązało się z długotrwałym leczeniem i wysokim kosztem usługi o którym dowiedziałem się po wykonaniu owego zabiegu. Cennik, który wisi przed wejściem do gabinetu jest dla osób, które znają fachowe pojęcia stomatologiczne, a nie dla zwykłych ludzi, którym terminy te są zupełnie obce. Ponadto dosyć często pacjent siadając na fotelu dentystycznym nie jest informowany przez lekarza prowadzącego o nazewnictwie poszczególnych etapów zabiegu, które są wymienione w cenniku. Dlatego również w moim przypadku postawiony zostałem przed faktem dokonanym i nie wypadało powiedzieć, że nie sfinalizuję tej usługi. Na domiar tego dnia kolejnego ból zęba nie ustał, a wizytę z racji długiego oczekiwania miałem za ponad dwa miesiące. Jednak Pani z personelu po uprzedniej konsultacji z lekarzem prowadzącym zapewniła mnie, że ze względu na krótki proces wytrzymałości materiału w moim zębie znajdzie dla mnie miejsce 11.08.2009r. Owego dnia po wcześniejszym kontakcie telefonicznym zainicjowanym przeze mnie dostałem odpowiedź odmowną wiedząc dobrze, że przekroczenie tego terminu niesie zagrożenie resekcji tego zęba. Udałem się do kliniki gdzie Pani na recepcji odpowiedzialna za ustalanie terminów wizyt oświadczyła, że nie da się nic zrobić i że może przyjmą mnie za następny miesiąc. Gdy zacząłem przypominać owej Pani o niebezpieczeństwie jakie niesie odkładanie terminu wizyty, okazało się, że prowadziłem monolog bo Pani widać, że nie znając chociaż w śladowych ilościach zasad empatii, a zwłaszcza nieobdarowana talentem słuchania zwiodła mnie podnosząc słuchawkę od innego interesanta nie używając w stosunku do mnie żadnego zwrotu grzecznościowego. Widząc takie zachowanie poprosiłem o kserokopię mojej kartoteki, co spotkało się z obruszeniem ze strony recepcjonistki. I tak do dzisiaj jestem na etapie poszukiwań specjalisty – stomatologa w celu dokończenia usługi. Jakby było tego mało wszystkie niewygodne dla personelu konwersacje ze mną były skrupulatnie zapisywane w karcie choroby. Zatem moje pytanie jest następujące: czemu albo komu miało to służyć? A może miało to za zadanie zrażenie konkurencji do osoby sprawiającej za dużo problemów czyli takiej, która chciała uzyskać tylko to co jej się należy? Na koniec dodam, że zaliczkę wpłaconą na poczet wykonania usługi tego zęba mi nie zwrócono.