Opinia użytkownika: Anna_20
Dotycząca firmy: Wenecja Park
Treść opinii: Do restauracji Wenecja Park wybraliśmy się obiad. Są tam dwie sale, jedna dla palących - przypominająca bardziej kawiarnię, i druga dla niepalących - typowo restauracyjna. W części restauracyjnej jest taki jakby "zaułek", w którym też były stoliki, choć nie wszystkie miały obrusy, ale właśnie tam usiedliśmy i przyprawy. Razem z nami do stolika przyszła kelnerka (bardzo sympatyczna i bardzo młodziutka) i podała nam menu. Dalej słuch o niej zaginął. Czekaliśmy ok 20 minut (zaznaczę, że prócz naszego, zajęty był jeden stolik, wokół którego krążył właściciel restauracji). Po tym czasie wstałam, podeszłam do baru i poprosiłam, aby ktoś przyszedł do nas odebrać zamówienie. Kelnerka bardzo przepraszała i przyszła. Zaczęliśmy składać zamówienie. Ja bruschetty i sałatkę caprese, mój chłopak zupę krem z grzankami (kelnerka powiadomiła go, że grzanek nie będzie), makaron z sosem i naleśniki na deser. Na jedzenie czekaliśmy bardzo długo. W międzyczasie kelnerka przyniosła do naszego niewyposażonego stolika serwetnik (z aż trzema cieniutkimi serwetkami), przyprawy itp. i podała nam coca colę (która na pewno nie była coca colą....). Po jakimś czasie w drążcych rękach przyniosła zupę, która wylała się na spodeczek, na którym stał talerz. Po kilku kolejnych długich chwilach ja dostałam na raz bruschetty (na zwykłej wece) i sałatkę (caprese z sosem vinegret?), a mój chłopak dostał naleśniki. Kelnerka ustawiła wszystko na stole i zadowolona stwierdziła, że to już wszystko, po czym znikła. Stwierdziliśmy, że o makaronie zapomnieli i postanowiliśmy się tym nie przejmować. Po dwóch minutach kelnerka doniosła makaron i szybko odeszła, a okazało się, że przyniosła za mało sztućców. Kiedy już jedliśmy podchodziła kilka razy, co chwilę pytając czy można coś zabrać, a także "czy jest coś do zniesienia". Raz przyszła nawet w połowie naszego obiadu i krzyknęła z werwą "dzień dobry!!! czy można coś zabrać?".... Po tym, jak skończyliśmy jeść, kelnerka przyszła spytać, czy przynieść rachunek. Powiedziałam, że można go przygotować, ale przyjdziemy zapłacić do baru kartą. Przy barze zamiast barmanki lub kelnerki stał umorusany kucharz, któremu musiałam dyktować, co zamawialiśmy, ponieważ nie mógł się doczytać. Wyliczył na kalkulatorze 49 zł (mnie w pamięci wychodziło mniej) i wziął ode mnie kartkę. Wydrukował oba paragony z terminala razem i patrzy na mnie zastanawiając się, a po chwili spytał: chce pani ten paragon? Kiedy odpowiedziałam, że chcę przedarł go w rękach i podał mi moją część. Jednak nadal chciałam wiedzieć, czy dobrze mnie policzył. Dlatego poprosiłam o rachunek. On kazał wypisac go innej kelnerce. Za barem nie było kasy fiskalnej. Kelnerka zaczęła się zastanawiać ile zapłaciłam, kucharz przed odejściem zdąrzył jeszcze jej to powiedzieć. Po chwili miałam swój rachunek o następującej treści "Konsumpcja - 49 zł". Było to napisane na kartce z książeczki rachunkowej, ale nie było ani numeru rachunku, ani nazwy sprzedawcy, ani pieczątki - NIC. Kelnerka uśmiechnięta wytumaczyłą, że nie wypisywała wszystkiego po kolei i czy "może być"? Powiedziałam, że może i wyrzuciłam rachunek (który nie był nim przecież...) do pobliskiego kosza na śmieci. Podsumowując, obsługa fatalna, kelnerka, która obsługiwała nas przy stoliku była bardzo miła i sympatyczna, ale ręce jej się trzęsły i zachowywała się dziwnie. Kucharz podał deser przed głównym daniem. Obrus był brudny. Jedzenie nie było szczególne, a na końcu nawet nie dostaliśmy rachunku. Spokojnie potem wszystko przeliczając, stwierdziłam, że policzyli nam 1 zł więcej niż było w karcie. Wyszliśmy stamtąd zdegustowani. Raczej nas tam więcej nie zobaczą i z pewnością nie polecę tego miejsca znajomym.