Opinia użytkownika: mirdo24
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: Dnia 26 września 2008 roku złożyłam w PZU wniosek o odszkodowanie z tytułu nieszczęśliwego wypadku. Cierpliwie czekałam na wezwanie na komisję, niestety na próżno. W końcu zadzwoniłam do PZU i zapytałam, co dzieje się z moim wnioskiem. Przemiła Pani poinformowała mnie, że właśnie wypisała wezwania na badanie w dniu 30 października, ale mnie niestety nie ma na liście. Zaczęła poszukiwać mojej dokumentacji i gdy ją wreszcie odnalazła, oświadczyła, że załatwi z lekarzem, by mnie przyjął "ponad limit" i mam się stawić 30.10. 2008 r. o godz. 14:30 na badanie. W tym momencie było dla mnie jasne, że moje dokumenty zostały zawieruszone i gdybym się nie upomniała, to czekałabym nie wiadomo jak długo. Nie usłyszałam magicznego słowa "Przepraszam".To jednak nie koniec moich perypetii- w dniu badania, ok. godz. 13:30, ta sama Pani zadzwoniła do mnie, bym w drodze na badania, jeśli oczywiście mogę, wstąpiła do PZU po moją teczkę z dokumentacją i z listem z prośbą o przyjęcie mnie, bo od naszej ostatniej rozmowy nie było w oddziale lekarza. Tylko dzięki temu, że mam samochód i że zależało mi na zakończeniu tej sprawy, spełniłam tę prośbę. Żałuję tylko, że nie poproszono mnie, bym sama wydała sobie orzeczenie, bo wtedy odszkodowanie byłoby z pewnością wyższe!!! Z powyższego wynika, że w PZU w Grudziądzu panuje bałagan, a zgłoszenie mojego roszczenia zostało zarejestrowane w oddziale 27.10.2008 roku, czyli po moim monicie i w miesiąc od faktycznej daty złożenia przeze mnie wniosku.