Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Stokrotka
Treść opinii: Zakupy w "Stokrotce" robię sporadycznie, ponieważ od dłuższego czasu zaczęły tam zalegać produkty przeterminowane, nieświeże, zepsute owoce - jakiś czas temu udałam się po mandarynki i okazało się, że całe cztery skrzynki pakowanych mandarynek są mocno podgniłe, zawołałam pracownicę, była tym faktem bardzo zdziwiona! Nie mogę pojąć czemu tego nikt z pracowników nie zauważył, dopiero gdy ja, klient, wskazałam palcem na te mandarynki. Podobnych przypadków jest tam mnóstwo. Dziś chcąc zrobić zakupy, najpierw podeszłam do kas, chcąc rozmienić pieniądze, by mieć 2zł na szafkę, gdzie zawsze zostawia się wcześniej dokonane zakupy. Kasjerka odpowiedziała, że ma po 2 zł, ale mi nie da, bo nie będzie miała czym wydawać. Odpowiedziałam więc, że wobec tego wchodzę z zakupami. Tak zrobiłam. Zauważyłam ładną, świeżą rzodkiewkę, chciałam sprawdzić cenę, niestety nigdzie ceny nie było. Pracownika na dziale warzyw również nie było, nie było kogo o tę cenę zapytać. Poszłam więc dalej, weszłam na dział słodyczy, postanowiłam kupić trochę cukierków na wagę. W jednej z przegródek był mix cukierków, po 15zł/kg, czekoladowe razem z landrynkami. Wzięłam sobie odpowiednią ilość i udałam się na stanowisko z wagami, gdzie pracownik powinien zważyć towar (nie ma samoobsługi). Pracownika nadal nie było, cukierki zważył mi ...ochroniarz. Po dokonaniu reszty zakupów udałam się do kasy, uiściłam należność i wyszłam ze sklepu. Jeszcze na holu odwinęłam z papierka cukierka czekoladowego , przed chwilą zakupionego i zauważyłam, że jest najprawdopodobniej przeterminowany, miał charakterystyczny biały nalot i pół cukierka było zwietrzałe, poklejony papierek. Zdenerwowałam się tym faktem i wróciłam do sklepu, udając się na to stanowisko, gdzie wreszcie była już pracownica. Pokazałam pracownicy cukierek i wyraziłam swoje niezadowolenie. Pracownica powiedziała, żebym zaczekała, to ona pobiegnie po kierowniczkę. Nie było jej kilka minut, kierowniczka się nie pojawiła. Pracownica kazała mi udać się do kasy, gdzie zwrócą mi pieniądze. Jeszcze zapytałam pracownicę, czy te drugie cukierki, które kupiłam, "ICE", są twarde, czy nadziewane. Pracownica odpowiedziała, że nie wie i ponownie kazała mi poczekać. Poszła w kierunku stoiska z cukierkami, ale nie mogla tych konkretnie odnaleźć, nie wiedziała, gdzie są. Powiedziała : "ja zaraz pani powiem" Weszła między regały, a ja podążyłam parę kroków za nią i widziałam, jak odwija cukierek i patrzy pod światło, sprawdzając czy jest nadziewany czy nie. Nie widziała mnie, cofnęłam się , ona po chwili wróciła i oznajmiła, że te cukierki są twarde, nie nadziewane. Zrezygnowałam całkowicie z zakupów innych cukierków, udałam się do kasy z paragonem, po zwrot gotówki. Przy kasie były aż dwie kasjerki, nie było klientów, rozmawiały sobie. Podeszłam, przedstawiając sytuację, obydwie kasjerki oburzyły się i stwierdziły że muszą iść do kierowniczki. Powiedziałam, że dopiero pracownica była u kierowniczki więc chyba nie ma takiej potrzeby. Ale oznajmiły ze muszą, bo to że tamta pracownica była to ich nie obchodzi, one odpowiadają za kasę. Więc jedna z nich poszła do kierowniczki. Wróciła za kilka minut, coś podkreśliła w paragonie, który chciała zatrzymać. Powiedziałam, że paragon jest mi potrzebny. To z kolei usłyszałam, że znów musi się udać do kierowniczki, wydrukować jakieś potwierdzenie. Machnęłam już ręką, spieszyło mi się, powiedziałam, żeby sobie nie robiła już kłopotu bo już dosyć straciłam czasu i więcej czekać nie będę. Po czym opuściłam sklep.