Opinia użytkownika: scorpio
Dotycząca firmy: RYŁKO
Treść opinii: W poszukiwaniu butów odwiedziłam wszystkie sklepy obuwnicze w białostockim Centrum Handlowym "ALFA". W pamięci najbardziej pozostała mi wizyta w sklepie "RYŁKO". A wszystko to za sprawą nachalnej obsługi. Przedmiotem moich poszukiwań były czarne kozaki w rozmiarze 38 (ewentualnie 39). Z uwagi na kończąca się zimę zaczyna być to towar deficytowy, jednak czasami można znaleźć coś w atrakcyjnej cenie. Po obejrzeniu wielu par butów do gustu najbardziej przypadł mi fason oferowany właśnie przez firmę "RYŁKO". Jak się okazało w czarnym kolorze w wybranym przeze mnie modelu był tylko rozmiar 40, czyli sporo na mnie za duży. Natomiast w rozmiarze 39 sklep posiadał ten wzór w kolorze brązowym. Postanowiłam, że zmierzę te brązowe. Potrzebowałam wprawdzie czarnych, ale dobra cena, obniżona z 494 zł na 259 zł, sprawiła, że postanowiłam sprawdzić jak będą mi pasowały do nogi. Przymierzyłam no i wtedy się zaczęło. Pani, która mnie obsługiwała nie słyszała chyba nawet nigdy o tym jak należy rozmawiać z klientem. Wydawało mi sie zawsze, że sprzedawca powinien poznać potrzeby klienta i wówczas proponować mu jakiś swój towar. W tym przypadku nie miało znaczenia to czego ja chcę. Najważniejsza była chęć sprzedaży. Buty, które oglądałam miały odpowiedni rozmiar, ale wahałam się nad kolorem. Poirytowana tym faktem ekspedientka namawiała mnie na ich zakup na wszystkie możliwe sposoby. Najważniejszym argumentem była tu cena: "no bo gdzie pani takie świetne buciki za takie pieniądze znajdzie?". Nie przemawiało do tej pani to, że potrzebne mi są czarne, bo brązowe mam w domu. Kiedy uznała, że mnie jednak nie przekona do brązowych wpadła na "genialny" pomysł - sprzedać mi czarne w rozmiarze 40. Koniecznie chciała żebym je zmierzyła. Z moich tłumaczeń, że noszę rozmiar 38 lub co najwyżej 39 (w zależności od "rozmiarówki"), niewiele sobie robiła. Postanowiłam, że zmierzę te buty dla świętego spokoju, bo może się okazać, że wcale takie za duże nie będą. Założyłam, sprawdziłam i zaczęłam odpinać zamek aby zdjąć. Na to owa pani zaczęła mnie pytać co mi w nich nie pasuje. Gdyby mnie słuchała wcześniej, to by wiedziała, że rozmiar. Ale według niej to nie problem, bo jak to określiła "to nic, to nie pantofel, kozak ma wąską cholewkę to nie spadnie". Po tym tekście opadły mi już ręce i nie miałam ochoty na dalsze dyskusje. Podziękowałam i wyszłam ze sklepu. Po obejrzeniu innych butów w innych sklepach natępnego dnia zdecydowałam się jednak ten kolor brązowy, ale tylko i wyłącznie ze względu na jego cenę. Zakup też odbywał się podobnej atmosferze, ale o tym napiszę w kolejnej obserwacji.