Opinia użytkownika: Beata_87
Dotycząca firmy: ZUS
Treść opinii: Zostałam wezwana do powyższej instytucji celem wyjaśnienia i udowodnienia, że słusznie przebywam na L4. No niestety, tak się złożyło, że od jakiegoś czasu choruję i ZUS postanowił mnie sprawdzić. Nie mam nic przeciwko, mają do tego prawo, ale niech traktują ludzi po ludzku, a nie jak kogoś, kto chce wyłudzić świadczenie. Zostałam wezwana na godzinę 9.00, no ale lekarz orzecznik, który miał mnie sprawdzić spóźnił się, co spowodowało opóźnienie. W takim miejscu lepiej się nie odzywać, każdy siedzi wystraszony, bo się boi, że orzecznik może być złośliwy i np. zakwestionować zasadność L4. Po półgodzinnym oczekiwaniu udało mi się wejść do środka, gdzie na dzień dobry usłyszałam taka młoda i już chora. No cóż, bywa odpowiedziałam, a poza tym, już taka młoda nie jestem. Na co pani orzecznik stwierdziła, że tupetu to mi nie brakuje. Przestałam się odzywać, bo wiadomo, może być różnie. Przeglądając kartotekę, pani orzecznik zadawała mnóstwo pytań (typu co tu jest napisane, co lekarz chciał napisać), na które ja postanowiłam odpowiadać lakonicznie, bo wg mojej wiedzy, wszystko zapisane zostało w kartotece. Ostatecznie stwierdziła, że nic nie umie przeczytać, ze mną nie może się dogadać, więc zajęła się wynikami badań. Oczywiście nie interesował jej opis całościowy, ale wnioski- jedno zdanie, które nie zawsze odzwierciedla prawdziwy stan pacjenta. Zwróciłam jej grzecznie uwagę, na co odpowiedziała złośliwie, że nie życzy sobie odpowiedzi podczas badania, jeśli nie zdaje pytań. Ostatecznie wyszłam z gabinetu zniesmaczona, o dziwo, kazała mi się dalej leczyć.