Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: H&M
Treść opinii: Witam serdecznie! 10 XI 2007 roku byłem w salonie H&M w Krakowie przy ul. Pawia 5 (Galeria Krakowska). Do sklepu zawitałem po 11:30. W te śnieżne sobotnie południe kręciło się sporo ludzi. Co od razu zwróciło moją uwagę, to porządek panujący na tzw.wyspach. Przy tej ilości klientów należy się uznanie dla pracowników. A propos tychże...Niestety nikt do mnie nie podszedł, gdyż nikogo nie było! Na poziomie 0 zauważyłem tylko dwie osoby obsługujące kasę. Zjechałem na poziom -1 ale tam także obsługa znajdowała się tylko przy kasach. Obszedłem całą tą wielką powierzchnię, nie stwierdzając jakiś uchybień. Wszędzie panował porządek. Ochroniarze na każdym piętrzę. Chwilę debatowali na górnym poziomie, gdzie wróciłem w końcu. Poszedłem do przymierzalni z upatrzonymi wcześniej spodniami. Pomieszczenia czyste. Negatywna reakcja miała charakter czysto subiektywny w związku ze złym dobraniem rozmiaru spodni. Spodnie odłożyłem na swoje miejsce. Wybrałem sobię koszulkę polo i udałem się do kasy. Kolejka długa ale "przesuwała" się szybko. Kasy obsługiwał długowłosy młodzieniec oraz Justyna z dredami na głowie. Bardzo mili, uprzejmi oraz kompetentni. To właśnie Justyny zapytałem się jaki rozmiar spodni byłby dla mnie odpowiedni. Jednocześnie pakując mój zakup starała się odpowiedzieć na to fundamentalne pytanie. Wraz z kolegą kasjerem doszliśmy do wniosku, że należałoby otworzyć specjalny punkt pomiarowy na salonie. Informację na temat domniemanego rozmiaru spodni jednak otrzymałem, podobnież jeśli chodzi o warunki wymiany. Usatysfakcjonowany z wizyty udałem się do punktu xero (20gr znowu) i na inne zakupy. Wróciłem po ponad pół godzinie. Zwrot postanowiłem zrobić w dolnej części sklepu, gdyż była tam zdecydowanie mniejsza kolejka. Kasę obsługiwały dwie sympatyczne dziewczęta, Ewelina oraz Aga. Trafiło na panią Agnieszkę. Nie było żadnego problemu z reklamacją. Dokładnie przypatrywała się oddawanemu produktowi oraz zgodności paragonu z metką. Musiałem podpisać imiennie kartę. Cała ta akcja przebiegała bez najmniejszego problemu. Pani Agnieszka zażartowała tylko do koleżanki, że znowu na nią trafił zwrot, Otrzymałem pieniądzę i wyszedłem z salonu. Przy kasach znajdował się stos kurtek zimowych, po które przyjechała pracownica z dolnej części sklepu. Znaczy się, że oprócz kasjerów ktoś tam jeszcze działa. Sklep czysty, zewnętrzna witryna była chyba w trakcie redekoracji, bo zauważyłem "upaćkaną" farbą dziewczynę. W tle leciała muzyka, która nie przeszkadzała w robieniu zakupów.