Opinia użytkownika: Sabina_17
Dotycząca firmy: House
Treść opinii: Po noworocznym świętowaniu postanowiłam uczcić go zakupami, tj wymiana garderoby. Na pierwszym planie postawiłam sklep z odzieżą młodzieżową House. Lubię tam chodzić głównie ze względu na klimat tam panujący. Puszczaja tam świetną muzykę, która nadaje zakupom swoisty nastrój. Dzięki temu znacząco przedłużam pobyt w tym sklepie. W końcu w tych jakże ciężkich poszukiwaniach znalazłam całkiem fajną parę jeansów. Stwierdziłam, że je przymierzę, jako że wg metki powinny pasować (tj rozmiar 29 wg polskiej numeracji, na metce widniało L). Udałam sie w stronę przymierzalni. W środku stało krzesło, duże lustro i dwa wieszaki na hakach, także na brak miejsca czy też niewygode narzekać nie mogłam. Czar prysnął po przymiarce kiedy sie okazało, że jednak nie dokońca jest to mój rozmiar. Przebrałam sie w swoje ubrania i udałam się do kasy zapytać Pani tam obsługującej czy mają te jeansy tylko, w innym rozmiarze. Pani ( jak wyczytałam z plakietki) Magda nie była tego pewna, ale powiedziała, że poszuka na magazynie a do tego czasu zaproponowała mi parę innych spodni o bardzo podobnym kroju. Hmm.. spodnie leżały całkiem nieźle jednak to nie było to czego tak szukałam. Po chwili zza kotary usłyszałam znajomy głos Pani Magdy. Okazało się, że na magazynie była jeszcze jedna para i w dodatku idealnie na mnie leżała. Oczywiście już z uśmiechem na twarzy udałam sie w strone stanowiska fiskalnego. Zapytałam, czy można płacić kartą. Teoretycznie można było, ale w momencie gdy Pani Magda miała sfinalizować transakcję stwierdziła, że terminal sie zawiesił. Spróbowała raz jeszcze i sytuacja się powtórzyła. Zauważyłam, że cała ta sytuacja bardzo ją zestresowała. Zaproponowałam więc, że ja pójdę do bankomatu i wrócę tu z gotówką a ona niech te spodnie schowa dla mnie. Uśmiechnęła się i podziękowała za wyrozumiałość. Powiedziałam, że to tylko złośliwość rzeczy martwych i wyszłam. Wróciłam po około 30 min i jak się okazało Pani Magdy już nie ma bo skończyła przed chwilą pracę. Niestety nie przekazała nikomu informacji o moich jeansach. Kasjerka, z którą właśnie rozmawiałam sprawdziła dane sprzedaży z ostatnich 30 minut i okazało się, że spodnie są na stanie. Po ok 15 mniutach intensywnego szukania spodnie sie znalazły. Zapytałam czy terminal już działa, to Pani się bardzo zdziwiła, bo podobno nie było z nim problemów. Ja posiadam kartę chipową i jak się okazało, poprzedniczka zamiast finalizować transakcję za pomocą chipu starała się ją wymusić paskiem magnetycznym. Widząc, że się nie udało, stwierdziła, że się on zepsuł. Pomyślałam, że może dostanę w ramach rekompensaty jakiś mały, symboliczny rabat, ale się przeliczyłam. Cóż nie mogło byż zbyt pięknie :) zapłaciłam za spodnie i się pożegnałam.