Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Top Secret
Treść opinii: Weszłam do sklepu, wewnątrz było może ze 6ciu klientów. Pracownic było dwie, to znaczy jedna pani przy kasie, Monika, druga - zastępca kierownika sklepu, Ewelina, jak wyczytałam z identyfikatorów (bardzo wyraźnie widoczne imiona, co jest plusem) Ani trochę nie były one zainteresowane klientami. Wyglądało na to, że przygotowują chyba sklep do remanentu? Przeglądając produkty obserwowałam co dzieje się w sklepie. Pani Monika zajęta była całą stertą ubrań rozrzuconych na ladzie, coś notowała, coś układała, sprawdzała. Pani Ewelina natomiast zajmowała się witryną sklepu, przebierała manekiny. Oglądane przeze mnie produkty były niechlujnie porozwieszane na wieszakach - powyciągane metki na zewnątrz, nieuporządkowane, większość byle jak wisiała na tych wieszakach. Naprawdę, wyglądało to, jakbym trafiła na moment początku remanentu. Co do czystości sali sprzedażowej i estetyki - w miarę czysta podłoga i ściany, ale nieznaczny kurz na półkach. Główne lustro na sali trochę przybrudzone. Niestety najbardziej rzuca się w oczy manekin stojący na sali, w dość opłakanym stanie - popękany, obdrapany. Stoi na tle tak samo źle wyglądającej ścianki, obdrapanej, nierównej. Naprawdę dosyć odpychający widok, a jest to widoczne zaraz po wejściu do sklepu. Podeszłam do pani Eweliny, prosząc o pomoc w znalezieniu bluzki. Zostawiła to, czym się zajmowała i zaczęła szukać tego konkretnego fasonu dla mnie. Porozmawiałyśmy chwilę na temat produktu, jednak nie starała się mnie ani zachęcić, ani nie wypytywała o moje potrzeby, Po prostu wyjęła i pokazała. Nic więcej. Zapytałam, czy mogę przymierzyć, bo sama mnie nie zachęciła. "Tak, oczywiście" - odpowiedziała, sprawdziła, która przymierzalnia jest wolna, nie zaniosła jednak produktów do przymierzalni, jednak podeszła przede mną i zabrała porozwieszane w przymierzalni puste wieszaki, które zauważyłam już wcześniej, będąc w pobliżu. W przymierzalni względny porządek, jednak akurat oświetlenie nad tą przymierzalnią było uszkodzone (lampa w suficie). Po wyjściu z przymierzalni, jak zwykle, towar musiałam odłożyć sama, więc nawet nie starałam się, niedbale rzuciłam na półkę, co nie wzbudziło niczyjego zainteresowania. Podeszłam do kasy, do pani Moniki, pytając kiedy mają dostawę, bo chciałam trafić inny kolor bluzki. Nadal zajęta była tą sterta ubrań rozrzuconych w nieładzie na ladzie, w międzyczasie, nie odrywając się od tego zajęcia, odpowiedziała, że dostawy mają bez przerwy. Nie starała się mnie zachęcić do powrotu następnym razem. Oddaliłam się, czując, że przeszkadzam jej w tym zajęciu. Wychodząc widziałam, jak pani Ewelina jest na witrynie sklepu i przebiera manekiny, widziałam to już praktycznie z zewnątrz - no tak nie ładnie ten manekin wyglądał w samym tym sweterku z tą tylną częścią ciała (tak dokładnie wyrzeźbioną) na wierzchu...