Opinia użytkownika: Beata
Dotycząca firmy: empik
Treść opinii: Zaglądając na internetową stronę EMPiK'u zauważyłam, że pojawiła się interesująca mnie pozycja, a dokładnie kolejna, trzecia część pewnej historii pt. "Miłość nad rozlewiskiem" autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej. W internecie jest przedsprzedaż, ale nie zwróciłam uwagi od kiedy książka dostępna jest w księgarniach. Zwykłe przeoczenie. Pomyślałam sobie, że przy okazji innych zakupów w CH Matarnia na pewno zajrzę do EMPiKu, by w jesienne wieczory oderwać się od codzienności przy miłej lekturze. Tak tez uczyniłam. 13 listopada br. poszłam do księgarni i szukałam interesującej mnie pozycji w nowościach, ale na próżno. Zapytałam sprzedawcy (kobiety w wieku około 25 lat o blond włosach i słusznej posturze) o tytuł książki. Dowiedziałam się od niej, że dopiero jutro jest jej premiera i jutro będzie na pewno w sprzedaży w tym sklepie. Odpowiednio zaplanowałam swoje obowiązki dnia następnego, wieczorem zostawiłam dziecko pod kuratelą męża i jak na skrzydłach, specjalnie udałam się do EMPiK'u 14 listopada br., by sprawić przyjemność samej sobie. W międzyczasie zdążyłam koleżance i mamie opowiedzieć o dobrej nowinie. Wszystkie czytałyśmy dwie pierwsze części, więc wiadomość, że konkretnego dnia w księgarniach pojawia się trzecia, obie zareagowały z entuzjazmem. Sama muszę przejechać z domu około 7 km w jedną stronę, aby znaleźć się w CH Matarnia. 14 listopada weszłam do sklepu jak na skrzydłach, powitał mnie uśmiech pana z ochrony ewidentnie reprezentującego inną część naszego lub zupełnie innego kontynentu, szukałam swojej obiecanej książki. Wewnątrz zastałam mnóstwo niewypakowanych kartonów i skrzynek plastikowych z towarami. To dodawało mi nadziei. Pomyślałam sobie, że widocznie pracownicy jeszcze nie uporali się z rozpakowaniem nowej dostawy. Udałam się do pracownika przy kasie, który akurat nie obsługiwał innych klientów z zapytaniem. Pracownik (lat około ponad 30 z dłuższymi włosami) powiedział od niechcenia: "płyta, film, książka?". Podałam autora, wówczas skierował mnie do punktu informacyjnego. Przy punkcie informacyjnym nie było nikogo, ale zdeterminowana wyciągnęłam pracownika z zaplecza grzecznym "halo, przepraszam!". Pracownik sprawdził pozycję w komputerze i spokojnie poinformował mnie, że premiera tej książki będzie dopiero 28 listopada. Wtedy powiedziałam, że dnia poprzedniego pani w kasie przekazała mi zupełnie inną informację. Pracownik wzdrygnął ramionami i uczynił gest "przepraszam, to nie ja", nie werbalizując swoich przeprosin. Poczułam się fatalnie. Absolutnie specjalnie wyjechałam z domu, straciłam czas i paliwo, aby dokonać zakupu towaru, którego obecność obiecano mi dzień wcześniej. Nie był to powód do jakiegoś specjalnego zdenerwowania się, ale poczułam się oszukana i rozczarowana. Na szczęście pan z ochrony z uśmiechem oraz pięknym obcym akcentem powiedział "do widzenia".