Opinia użytkownika: Ewa_90
Dotycząca firmy: mBank
Treść opinii: W 2007 ubezpieczyłam samochód w mBanku. W roku 2008 znalazłam tańszą ofertę. W odpowiednim czasie czyli miesiąc wcześniej wypowiedziałam pocztą umowę ubezpieczenia, prosząc jednocześnie o przesłanie pisma o bezszkodowej jeździe. 21 marca 2008 mBank bardzo grzecznie zapytał nas mailem: „Uprzejmie informuję, iż otrzymaliśmy od Pana pismo dotyczące wypowiedzenia ubezpieczenia OC. Pozwalam sobie jednak złożyć zapytanie czy chciałby Pan zrezygnować z całego pakietu ubezpieczeń? Przypominam iż w zeszłym roku wykupił Pan również ubezpieczenie dodatkowe -AC i NNW.W przypadku rezygnacji z całego pakietu ubezpieczeń proszę o ponowne przesłanie wypowiedzenia tym razem dotyczącego wszystkich ryzyk UBEZPIECZENIA (OC, AC i NNW)”. 22 marca potwierdziliśmy rezygnację z wszystkich ryzyk. Zaświadczenie o bezszkodowej jeździe otrzymaliśmy najpierw skanem, potem pocztą. Na początku kwietnia 2008r ubezpieczyliśmy samochód u innego ubezpieczyciela. Posiadamy rachunki w dwóch bankach, z mBanku idą niektóre zlecenia stałe, od czasu do czasu zaglądam na rachunek. Jakież było moje zdziwienie, gdy pod koniec kwietnia weszłam na rachunek do mBanku i zauważyłam, że 15 kwietnia rachunek został obciążony kwotą 369zł, tytułem ubezpieczenia samochodu za kolejne 6 miesięcy. Wpisany nawet był numer wniosku. Wniosku o ubezpieczenie nie składałam!!!! Zadrżałam . A co się stało ze zleceniami stałymi? Czy wystarczyło środków na ich pokrycie? Na szczęście na rachunku był przyznany kredyt w rachunku i poszły zaplanowane na ten okres zlecenia stałe. W długi weekend zajęliśmy się sprawą, mąż zadzwonił na infolinię, czekał kilkanaście minut wysłuchując różnej muzyczki, później okazało się, że Pani jest „zajęta”. Rozmowa telefoniczna oprócz straconych pieniędzy na rozmowę nic nie dała. Czas się dłużył, środki nie wracały na rachunek.... Środki wróciły na rachunek dopiero 20 maja 2008. Ponieważ korespondencja mailowa z różnymi osobami nic nie dała, postanowiłam sprawę wziąć w swoje ręce. Wydrukowałam wszystkie maile i rozpoczęłam wydzwanianie po mBanku. Bałam się, że nikt nie udzieli mi informacji, gdyż nie jestem klientem tego banku, nie jestem współwłaścicielem rachunku, który został obciążony. Nie jestem nawet pełnomocnikiem do rachunku. Pracownicy mBanku nie zidentyfikowali mnie, nikt mnie nie wylegitymował, nie sprawdzili, że NIE JESTEM WŁAŚCICIELEM RACHUNKU, że nie mam pełnomocnictwa do rachunku, i nie powinni mi udzielić żadnych informacji. Pracownicy rozmawiali ze mną, przekazywali informacje na jakim etapie jest sprawa. Nie przyznałam się, że z rachunkiem nie mim nic wspólnego. Straciłam mnóstwo pieniędzy na kolejne telefony. W pewnym momencie okazało się, że te 369zł są mi naprawdę potrzebne. Ciągle byłam odsyłana, nie miałam juz sił ani chęci, wydzwaniać następnego dnia. Zagroziłam oddaniem sprawy w ręce prasy, jesli w wyznaczonym terminie środki nie wrócą na rachunek. Pomogło. Zwrócili 369żł na rachunek, bez odsetek, bez słowa przepraszam. Reasumując: Korespondencja z bankiem była miła, załatwienie sprawy dłużyło się, brakło koordynacji pomiędzy osobami zajmującymi się sprawą, 20 kwietnia i 25 kwietnia musiałam ponownie wysyłać wypowiedzenie umowy, mimo, że zaświadczenie miałam już w ręku. Nie usłyszałam przeprosin, zwrot środków otrzymałam po wielkim krzyku. Zostały mi pobrane odsetki debetowe za ten okres czyli 15.04-20.05.2008, była to kwota niewielka, około 5zł, jednak nie zostały zwrócone. Stwierdziłam, że takie sprawy najlepiej załatwiać z osobą, którą widzę i z która mam bezpośredni kontakt.