Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Santander Consumer Bank
Treść opinii: W sobotę wieczorem stała się rzecz straszna - przy drukowaniu mojej pracy, drukarka odmówiła posłuszeństwa. Jak najprędzej chciałam załatwić tą sprawę i dziś w czasie mojej pracy wybrałam się do poleconego serwisu komputerowego, w którym już wcześniej robiłam zakupy tuszy do tejże nieszczęsnej drukarki. Około godziny 10:00 przekroczyłam próg sklepu. Przywitało mnie dwóch Panów. Opisałam swój problem ze sprzętem dokładnie. wiedziałam, że jeden z kartridży jest uszkodzony, wystarczyło zdefiniować, który z nich jest zły. Niestety, jak się okazało to nie była taka prosta i szybka sprawa. Pomimo tego, że BARDZO DOKŁADNIE opisałam problem i podałam rozwiązanie na tacy (należało jak już wcześniej wspomniałam tylko wyjąć jeden z kartridży założyć zamiennik - którego ja nie posiadałam, gdybym go miała, nawet nie fatygowałabym się z tym do serwisu i było by po sprawie), Panowie postanowili zrobić to 'ich sposobem'. Sposób ten wyglądał na rozwiązaniu zagadki pod tytułem: "Dlaczego pomarańczowa kontrolka miga?" (odpowiedź również podałam ja, ale Panowie nie wierząc mi rozpoczęli wędrówkę po internecie - około 15 minut). Moja cierpliwość i czas się kończył, więc powiedziałam, że idę do księgowego (sprawy pracownicze) i czy do tego czasu już będzie to załatwione. Usłyszałam, że tak. Nie było mnie około 20 minut, gdy powróciłam zauważyłam, że naprawa mojego sprzętu już nie jest tak bardzo ważna, ponieważ zjawili się inni klienci pragnący zakupić laptopa. Moja sprawa, jeszcze 20 minut temu priorytetowa stała się rzeczą drugoplanową. Jako osoba opanowana i cierpliwa postanowiłam zaczekać. Po 15 minutach i szczęśliwym zakupie laptopa przez dziewczynę znów powróciła sprawa mojej drukarki. Szczęśliwa czekałam na dalszy rozwój wypadków. Pan Sprzedający otworzył jedne pojemnik z tuszem czarnym (przeznaczony do sprzedaży - zdziwiło mnie, że w serwisie nie posiadają zamienników), po czym okazało się, że nie jest to ten, ale kolorowy i otworzył kolejny. Moja diagnoza 'sprzętowa' okazała się prawidłowa. Niestety, przy kasie okazało się, że muszę zapłacić za oba tusze (nie zostałam o tym wcześniej poinformowana), ponieważ, tu cytuję: 'zostały otworzone na potrzeby sprawdzenia, który pojemnik jest uszkodzony". Śpiesząc się do pracy zapłaciłam 110 złotych za oba tusze i nie wdawałam się w dyskusję z Panami. Wychodząc ze sklepu (o godzinie 11:30!!!) czułam się oszukana przez pracowników serwisu i lżejsza o 110 złotych za tusz, który wcale nie jest mi potrzebny.