Art. Papiernicze

(0.50)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

Sklep ten mieści...
Sklep ten mieści się blisko mojej ulicy, to dosłownie minuta drogi na nogach. Są tu artykuły papiernicze i inne (typu baterie itp.), kosmetyki, a także kolektura Lotto. Będąc młodsza chodziłam tam bardzo często, ponieważ w Jaworze nie było wtedy dużo sklepów, nie zawsze po szkole był czas iść przez pół miasta do centrum po kilka drobiazgów, no i nie miałam żadnego środka lokomocji. Zmuszona więc byłam chodzić do tego sklepiku położonego blisko mojego domu. Teraz już tego nie robię (tylko ostatnio raz weszłam puścić Lotto i zobaczyć, czy coś się zmieniło), bo obsługa w tym sklepie jest okropna. Właściciele sklepu to małżeństwo, tylko oni tam sprzedają. Pani robiła na mnie zawsze lepsze wrażenie niż jej mąż (ale do ideału też jej daleko). Wchodząc do sklepu najczęściej było pusto - osoba sprzedająca spędzała czas na zapleczu i słyszała, że ktoś przyszedł, ale przychodziła, kiedy jej się chciało. Czasem trzeba było czekać kilka minut, aż ktoś łaskawie się zjawi. Kiedy zaś w sklepie byli inni klienci, obsługiwani byli w takiej kolejności, w jakiej właścicielom się podobało (najczęściej obsługiwali tych w kolejce do kolektury, a jak np. przyszłam po artykuły papiernicze to mogłam sobie stać i 15-20 minut, podczas gdy now klienci, którzy wchodzili i puszczali zakłady Lotto, byli obsługiwani - jednym z powodów dyskryminacji pewnie był mój młody wiek). Sprzedawcy ruszali/ruszają się jak muchy w smole, każdy ruch jest powolny i flegmatyczny. Pan nie zna dobrze całego asortymentu (np. kosmetyki), żona ma większą wiedzę na temat sprzedawanych produktów. Pan ponadto jest bardzo niemiły. Kiedy jako licealistki weszłyśmy tam z koleżanką, jak zwykle długo czekałyśmy w kolejce, a na koniec pan na nas nakrzyczał, że nabrudziłyśmy podłogę: "W domu też tak błocicie?! Mama nie jest zła?!" (wytarłyśmy obuwie w wycieraczkę, ale pogoda była taka a nie inna, tym bardziej, że musiałyśmy tam długo stać i śnieg z butów się roztopił... inni klienci też zabłocili podłogę, a nam się dostało). Zawsze okazywał niezadowolenie, kiedy płaciło się zbyt drobnymi lub zbyt grubymi pieniędzmi - ciężko było trafić w jego gust. W tym sklepie nie ma "dzień dobry", ani "do widzenia", są tylko mruknięcia i czasem zdarzy się usłyszeć "dzięki" (od pana) lub "dziękuję" (od pani). Obsługa w sklepie jest wyjątkowo odpychająca. Bardzo się cieszę, że już nie muszę być tam gościem, a po interesujące mnie artykuły mogę podejść/podjechać gdzie indziej, odkąd w okolicy powstało dużo lepszych sklepów/mini-marketów i mam auto. Podczas mojej niedawnej wizyty kiedy weszłam do środka, scenariusz był podobny jak sprzed lat - pan był na zapleczu, niespiesznie z niego wyszedł (choć tempo miał bardzo dobre jak na siebie - niecała minuta), coś odburknął na moje "dzień dobry", skasował zakład, kiedy zapłaciłam i podziękowałam, usłyszałam "dzięki" i opuściłam sklep (już bez "do widzenia" z żadnej strony).

zarejestrowany-uzytkownik

23.11.2010

Placówka

Jawor, Wokulskiego 2

Nie zgadzam się (0)

Art. Papiernicze

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Art. Papiernicze?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Sklep ten mieści...
Sklep ten mieści się blisko mojej ulicy, to dosłownie minuta drogi na nogach. Są tu artykuły papiernicze i inne (typu baterie itp.), kosmetyki, a także kolektura Lotto. Będąc młodsza chodziłam tam bardzo często, ponieważ w Jaworze nie było wtedy dużo sklepów, nie zawsze po szkole był czas iść przez pół miasta do centrum po kilka drobiazgów, no i nie miałam żadnego środka lokomocji. Zmuszona więc byłam chodzić do tego sklepiku położonego blisko mojego domu. Teraz już tego nie robię (tylko ostatnio raz weszłam puścić Lotto i zobaczyć, czy coś się zmieniło), bo obsługa w tym sklepie jest okropna. Właściciele sklepu to małżeństwo, tylko oni tam sprzedają. Pani robiła na mnie zawsze lepsze wrażenie niż jej mąż (ale do ideału też jej daleko). Wchodząc do sklepu najczęściej było pusto - osoba sprzedająca spędzała czas na zapleczu i słyszała, że ktoś przyszedł, ale przychodziła, kiedy jej się chciało. Czasem trzeba było czekać kilka minut, aż ktoś łaskawie się zjawi. Kiedy zaś w sklepie byli inni klienci, obsługiwani byli w takiej kolejności, w jakiej właścicielom się podobało (najczęściej obsługiwali tych w kolejce do kolektury, a jak np. przyszłam po artykuły papiernicze to mogłam sobie stać i 15-20 minut, podczas gdy now klienci, którzy wchodzili i puszczali zakłady Lotto, byli obsługiwani - jednym z powodów dyskryminacji pewnie był mój młody wiek). Sprzedawcy ruszali/ruszają się jak muchy w smole, każdy ruch jest powolny i flegmatyczny. Pan nie zna dobrze całego asortymentu (np. kosmetyki), żona ma większą wiedzę na temat sprzedawanych produktów. Pan ponadto jest bardzo niemiły. Kiedy jako licealistki weszłyśmy tam z koleżanką, jak zwykle długo czekałyśmy w kolejce, a na koniec pan na nas nakrzyczał, że nabrudziłyśmy podłogę: "W domu też tak błocicie?! Mama nie jest zła?!" (wytarłyśmy obuwie w wycieraczkę, ale pogoda była taka a nie inna, tym bardziej, że musiałyśmy tam długo stać i śnieg z butów się roztopił... inni klienci też zabłocili podłogę, a nam się dostało). Zawsze okazywał niezadowolenie, kiedy płaciło się zbyt drobnymi lub zbyt grubymi pieniędzmi - ciężko było trafić w jego gust. W tym sklepie nie ma "dzień dobry", ani "do widzenia", są tylko mruknięcia i czasem zdarzy się usłyszeć "dzięki" (od pana) lub "dziękuję" (od pani). Obsługa w sklepie jest wyjątkowo odpychająca. Bardzo się cieszę, że już nie muszę być tam gościem, a po interesujące mnie artykuły mogę podejść/podjechać gdzie indziej, odkąd w okolicy powstało dużo lepszych sklepów/mini-marketów i mam auto. Podczas mojej niedawnej wizyty kiedy weszłam do środka, scenariusz był podobny jak sprzed lat - pan był na zapleczu, niespiesznie z niego wyszedł (choć tempo miał bardzo dobre jak na siebie - niecała minuta), coś odburknął na moje "dzień dobry", skasował zakład, kiedy zapłaciłam i podziękowałam, usłyszałam "dzięki" i opuściłam sklep (już bez "do widzenia" z żadnej strony).