Na początku kelnerka na pytanie czy mają coś świeżego z ryb lub mięsa stwierdziła, że nic, wszystko jest mrożone. Potem się poprawiła, że nie wszystko. Dobra, składamy zamówienie. Po dość długim oczekiwaniu, powyżej 10 minut przyniosła zamówione napoje: 2 piwa, 2 wody mineralne i sok. Sala pusta, sami byliśmy, dlatego nie rozumiem, dlaczego tak długo trzeba było czekać. Po kolejnych kilkunastu minutach przyniosła zamówione zupy. I tu kolejna porażka. Zamówiona przeze mnie pomidorowa z makaronem okazała się być w smaku podgrzanym sokiem pomidorowym z kartonu, w którym pływało kilka nitek makaronu. Żona dostała zamówioną zupę brokułową z płatkami migdałów, które zostały zamienione na grzanki - kolejna porażka. Syn dostał rosół, który mocno zalatywał gotowcem. Kolejna zupa to borowikowa, która miała bardzo silny aromat grzybowy. Danie główne to kolejne 20 minut oczekiwania, ale tu się bardziej postarali, szczególnie w przypadku de volaille'a i placków po węgiersku. Natomiast kluski śląskie i kopytka do rolad wołowych okazały się być chyba zrobione z tego samego materiału, czyli ciasta na śląskie. Kopytka się robi z dodatkiem innej mąki. Poza tym było czuć surową mąkę w środku. Reklamacja na "pomidorową" nie została uwzględniona, musieliśmy za nią zapłacić, bo "została napoczęta". Ciekawe jak miałem się przekonać o jej smaku nie próbując jej. No i piwo. Kelnerka nie wiedziała jaki gatunek piwa nalewają, twierdząc, że jest to piwo tyskie o nazwie "lane". Chyba jakiś nowy gatunek, zapytam kolegi z browaru. Reasumując, długie oczekiwania na dania przy pustej sali i niezbyt smaczna kuchnia.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.