Wystrój spartański nieco, właściwie lokal jest jeszcze w fazie przygotowywania do obsługi gości. Kelnerzy mili, pomocni, ale jeszcze się nie zorganizowali. Czekanie na potrawy, a potem na rachunek zdecydowanie za długie.
W tle leci sobie muzyka rodem z Izraela (zapewne) i to jest może ten jeden punkt, który nie budził moich zastrzeżeń.
Potem przyszło jedzenie. Mezze (przystawki) liczne, zapewne można by się nimi najeść, ale były w większości średnio smaczne. Tylko jedna z bodajże sześciu mi naprawdę smakowała. Resztę poskubałam i część zostawiłam. Później danie główne - coś na kształt gulaszu wołowego, pikantnego, z rodzynkami i migdałami. Smakowa kompozycja całkiem udana i interesująca, ale wołowina zdecydowanie za twarda.
Jest w tej restauracji potencjał, ale na razie siedzi gdzieś w kącie i nosa nie wychyla. Mój werdykt jest negatywny.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.