Bong Sen to niepozorna, mała knajpka w filarze mostu Poniatowskiego. Nie może się pochwalić pięknym wnętrzem - ot, odrobina przestrzeni z paroma wschodnimi elementami, stoliki i krzesełka jak ze szkoły; nie ma rewelacji. Obsługa głównie azjatyckojęzyczna, ale można się porozumieć na podstawowym poziomie. Niby nic rewelacyjnego, ale to jedzenie!... Oczywiście to azjatyckie, obficie podlane przepysznymi sosami. Porcje są na tyle duże, że miałam problem całą skończyć, ale było to na tyle dobre, że w końcu dałam radę. A to wszystko w całkiem przystępnych cenach! Z przyjemnością tam wrócę, może nie na ekskluzywną kolację przy świecach, ale na wielką wyżerkę.

Bar serwujący kuchnię chińską i wietnamską niedaleko ostrowskiego dworca kolejowego. Jedzenie pyszne - polecam filet z kurczaka z warzywami oraz kurczaka na gorącym połmisku, na tzw. byczku. Ogromną zaletą tej restauracji są sosy - na barze wystawiono dzbanki z pysznymi orientalnymi sosami, polecam zwłaszcza sos egzotyczny. Warte zamówienia są również chipsy krewetkowe, bo zawsze są podawane gorące. Uwaga na zupę - w zupie won ton permanentnie trafia się mucha! Może to taki specyficzny dodatek białkowy:) Trzeba także uważać na sam proces składania zamówienia - jeśli przyjmuje je sympatyczna pani właścicielka? to należy zamawiać w kolejności podania, inaczej chipsy czy zupę dostaniesz na samym końcu. Wystrój zupełnie neutralny, część stolików oddzielona jest od reszty parawanami. W lokalu jest trochę zimno. W barze znajdują się toalety, niestety zaniedbane. Ogólnie - polecam, tylko nie na zupy :)