Po dniu wrażeń odwiedzałam z córą i drugą wypożyczoną artystką moją Babcię. Właściwie to się wprosiłyśmy na pyszny obiadek. Dziewczyny zmęczone to i marudne. Same nie wiedzą co chcą, po dłuższym uzgadnianiu zgodziły się na lody. Prawie pod domem Babci jest sklepik Bajka. Od zawsze chyba tam jest. Nazwa nieadekwatna do tego co w środku, ale od początku. Wejście ciasne i po schodkach. Nie ma szans dostania się matka z wózkiem, czy osoba niepełnosprawna. W sklepie 2 poziomy, brzmi lepiej niż wygląda. Na część nabiałowo lodową prowadzą kolejne schodki. Na moje dzień dobry tuż po wejściu do sklepu nikt nie odpowiedział. Panie zajęte tworzeniem pozy "czego tu?!". Każdy kto usiłował kupić wspólne opakowanie lodów, które będzie smakowało 2 dzieci oraz starszej Pani wie, że nie jest to łatwy zakup. Dziewczyny chwilę wpatrywały się w lodówkę i szukały co by je interesowało. Troszkę wcześniej popracowały to zaczęły porównywać ceny, w to nie ingeruję, tłumaczę tylko, że czasami lepiej zapłacić więcej za coś co teraz jest potrzebne. Zatem w szale porównywania cen napadły Panią ekspedientkę z pytaniami o cenę. Odsunęłam przekupki i usiłowałam Panią potraktować delikatnie pytając jaka jest różnica cenowa między lodami i ile one kosztują tak ogólnie. Oczywiście odruchowo zaczęłam od dzień dobry i przepraszającego uśmiechu za zamieszanie. Miałam na myśli przedział cenowy, być może zmęczona niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Odpowiedzi na dzień dobry nie było, uśmiechu zwrotnego też godna nie byłam. Pani odpowiedziała "zależy które..." i się zawiesiła. Nie wykonała straszliwej gimnastyki polegającej na zrobieniu 5 kroków do lodówki, nie zapytała ani o to jak duże pudełko nas interesuje ani czy chcemy się zmieścić w określonej kwocie. Poddałam się, niech dziewczyny między sobą ustalają co chcą i pytają o cenę każdego pudełka lodów, ja poczekam aż ustalą i zapłacę. Po 5 minutach ustaliły, że bierzemy lody mięta z czekoladą. Zapłaciłam całe 6,50 podziękowałam i pożegnałam się. Mam wrażenie, że jedyny dźwięk na pożegnanie jaki Pani wydała z siebie to było westchnienie ulgi, że wreszcie będzie mogła spokojnie udawać jak ciężko pracuje, do czasu aż następny klient ją zmusi do wysiłku. Sklep ogólnie czysty ale atmosfera panująca w środku nie jest bajkowa. Bajki nawet te niemiłe dobrze się kończą, więc jeśli uznać za dobry koniec posiadanie lodów to po zakończeniu kontaktu z "Bajką" nastąpiło szczęśliwe zakończenie.
Po dniu wrażeń odwiedzałam z córą i drugą wypożyczoną artystką moją Babcię. Właściwie to się wprosiłyśmy na pyszny obiadek. Dziewczyny zmęczone to i marudne. Same nie wiedzą co chcą, po dłuższym uzgadnianiu zgodziły się na lody. Prawie pod domem Babci jest sklepik Bajka. Od zawsze chyba tam jest. Nazwa nieadekwatna do tego co w środku, ale od początku. Wejście ciasne i po schodkach. Nie ma szans dostania się matka z wózkiem, czy osoba niepełnosprawna. W sklepie 2 poziomy, brzmi lepiej niż wygląda. Na część nabiałowo lodową prowadzą kolejne schodki. Na moje dzień dobry tuż po wejściu do sklepu nikt nie odpowiedział. Panie zajęte tworzeniem pozy "czego tu?!". Każdy kto usiłował kupić wspólne opakowanie lodów, które będzie smakowało 2 dzieci oraz starszej Pani wie, że nie jest to łatwy zakup. Dziewczyny chwilę wpatrywały się w lodówkę i szukały co by je interesowało. Troszkę wcześniej popracowały to zaczęły porównywać ceny, w to nie ingeruję, tłumaczę tylko, że czasami lepiej zapłacić więcej za coś co teraz jest potrzebne. Zatem w szale porównywania cen napadły Panią ekspedientkę z pytaniami o cenę. Odsunęłam przekupki i usiłowałam Panią potraktować delikatnie pytając jaka jest różnica cenowa między lodami i ile one kosztują tak ogólnie. Oczywiście odruchowo zaczęłam od dzień dobry i przepraszającego uśmiechu za zamieszanie. Miałam na myśli przedział cenowy, być może zmęczona niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Odpowiedzi na dzień dobry nie było, uśmiechu zwrotnego też godna nie byłam. Pani odpowiedziała "zależy które..." i się zawiesiła. Nie wykonała straszliwej gimnastyki polegającej na zrobieniu 5 kroków do lodówki, nie zapytała ani o to jak duże pudełko nas interesuje ani czy chcemy się zmieścić w określonej kwocie. Poddałam się, niech dziewczyny między sobą ustalają co chcą i pytają o cenę każdego pudełka lodów, ja poczekam aż ustalą i zapłacę. Po 5 minutach ustaliły, że bierzemy lody mięta z czekoladą. Zapłaciłam całe 6,50 podziękowałam i pożegnałam się. Mam wrażenie, że jedyny dźwięk na pożegnanie jaki Pani wydała z siebie to było westchnienie ulgi, że wreszcie będzie mogła spokojnie udawać jak ciężko pracuje, do czasu aż następny klient ją zmusi do wysiłku. Sklep ogólnie czysty ale atmosfera panująca w środku nie jest bajkowa. Bajki nawet te niemiłe dobrze się kończą, więc jeśli uznać za dobry koniec posiadanie lodów to po zakończeniu kontaktu z "Bajką" nastąpiło szczęśliwe zakończenie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.