Dawno nie byłam tak fatalnie obsłużona. Szewc przyjął kozaki, w których należało wymienić fleki i zelówki (to drugie sam zalecił) i miałam po nie się zgłosić po kilku dniach. Przyszłam we wskazanym terminie i dowiedziałam się, że buty nie są jeszcze gotowe i mam przyjść następnego dnia, bo wtedy będą już na 100%. Przyszłam i przesiedziałam w pracowni pół godziny, bo pani, która właściciela zastępowała, nie umiała znaleźć mojego obuwia. Przeszukałam wraz z nią wszystkie półki, worki, musiałyśmy kopać nawet na regałach z butami do naprawy. I nic. Buty zaginęły. Obiecała, że zadzwoni do innych pracowni. Zadzwoniła i nic. Nie ma butów. Po kolejnej wizycie właściciel dał sobie kolejne trzy dni na odnalezienie obuwia, a jeżeli ich nie znajdzie, wypłaci mi ich wartość. Po trzech dniach na szczęście się znalazły - fleki były przyklejona, a zelówka nie zmieniona, bo szewc zapomniał o niej. Oczywiście wszyscy udawali, że nic się nie stało. Nie usłyszałam przepraszam, bo "jeżeli ma się tak dużo klientów, to się takie wpadki zdarzają". Ręce opadają. Czarę goryczy przelało odklejenie się fleków po pierwszym założeniu butów.
Dawno nie byłam tak fatalnie obsłużona. Szewc przyjął kozaki, w których należało wymienić fleki i zelówki (to drugie sam zalecił) i miałam po nie się zgłosić po kilku dniach. Przyszłam we wskazanym terminie i dowiedziałam się, że buty nie są jeszcze gotowe i mam przyjść następnego dnia, bo wtedy będą już na 100%. Przyszłam i przesiedziałam w pracowni pół godziny, bo pani, która właściciela zastępowała, nie umiała znaleźć mojego obuwia. Przeszukałam wraz z nią wszystkie półki, worki, musiałyśmy kopać nawet na regałach z butami do naprawy. I nic. Buty zaginęły. Obiecała, że zadzwoni do innych pracowni. Zadzwoniła i nic. Nie ma butów. Po kolejnej wizycie właściciel dał sobie kolejne trzy dni na odnalezienie obuwia, a jeżeli ich nie znajdzie, wypłaci mi ich wartość. Po trzech dniach na szczęście się znalazły - fleki były przyklejona, a zelówka nie zmieniona, bo szewc zapomniał o niej. Oczywiście wszyscy udawali, że nic się nie stało. Nie usłyszałam przepraszam, bo "jeżeli ma się tak dużo klientów, to się takie wpadki zdarzają". Ręce opadają. Czarę goryczy przelało odklejenie się fleków po pierwszym założeniu butów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.