Podczas pobytu w Zamościu poszliśmy na kawę do Cafe Verona na Rynku Wielkim. Weszliśmy do sali i przytłoczyła nas bardzo mała przestrzeń. Przy barze stały 3 kelnerki, jedna z nich rozmawiała przez telefon załatwiając swoje osobiste sprawy. Ponieważ nie chcieliśmy dłużej przeciągać zamówienia. Podeszliśmy do baru i poprosiliśmy kawę i herbatę. Poszliśmy do stolika i czekaliśmy na ciepłe napoje. Po ok 5 minutach przyszła do nas pani kelnerka z zamówieniem. W restauracji była nastrojowa muzyka i było bardzo miło do momentu aż nie przyszła zgraja młodych chłopaków, którzy zachowywali się głośno i ordynarnie. Kelnerka podeszła do nich i przyjęła zamówienie. Chłopcy zamawiali alkohol i kelnerka od razu poprosiła ich o dowód. PO wypiciu napojów mój chłopak podszedł do baru uregulować rachunek a ja chciałam skorzystać z toalety. Podeszłam do baru i kelnerka powiedziała mi, że jak wyjdę z restauracji to muszę zejść po schodach do drugiej części restauracji, która znajdowała się w piwnicach. Ubrałam się i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i podeszłam do baru w celu dalszych poszukiwań toalety. Pani powiedziała mi, ze jest zaraz przy drzwiach, drzwi były zamknięcie. Jeszcze raz podeszłam do baru i wtedy kelnerka podała mi kod do drzwi. Trochę się zdenerwowałam, ze muszę tak latać. Weszłam do toalety i nie mogłam znaleźć światła a było ciemno. Okazało się, że w toalecie jest fotokomórka i trzeba trochę w niej połazić. Było w niej czysto. a ścianach wisiały ładnie oświetlone fotografie. W kabinach było czysto. Szkoda tylko, ze klienci muszą tak latać miedzy jedna a drugą sala w celu skorzystania z toalety.
Podczas pobytu w Zamościu poszliśmy na kawę do Cafe Verona na Rynku Wielkim. Weszliśmy do sali i przytłoczyła nas bardzo mała przestrzeń. Przy barze stały 3 kelnerki, jedna z nich rozmawiała przez telefon załatwiając swoje osobiste sprawy. Ponieważ nie chcieliśmy dłużej przeciągać zamówienia. Podeszliśmy do baru i poprosiliśmy kawę i herbatę. Poszliśmy do stolika i czekaliśmy na ciepłe napoje. Po ok 5 minutach przyszła do nas pani kelnerka z zamówieniem. W restauracji była nastrojowa muzyka i było bardzo miło do momentu aż nie przyszła zgraja młodych chłopaków, którzy zachowywali się głośno i ordynarnie. Kelnerka podeszła do nich i przyjęła zamówienie. Chłopcy zamawiali alkohol i kelnerka od razu poprosiła ich o dowód. PO wypiciu napojów mój chłopak podszedł do baru uregulować rachunek a ja chciałam skorzystać z toalety. Podeszłam do baru i kelnerka powiedziała mi, że jak wyjdę z restauracji to muszę zejść po schodach do drugiej części restauracji, która znajdowała się w piwnicach. Ubrałam się i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i podeszłam do baru w celu dalszych poszukiwań toalety. Pani powiedziała mi, ze jest zaraz przy drzwiach, drzwi były zamknięcie. Jeszcze raz podeszłam do baru i wtedy kelnerka podała mi kod do drzwi. Trochę się zdenerwowałam, ze muszę tak latać. Weszłam do toalety i nie mogłam znaleźć światła a było ciemno. Okazało się, że w toalecie jest fotokomórka i trzeba trochę w niej połazić. Było w niej czysto. a ścianach wisiały ładnie oświetlone fotografie. W kabinach było czysto. Szkoda tylko, ze klienci muszą tak latać miedzy jedna a drugą sala w celu skorzystania z toalety.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.