Czekając na spotkanie z potencjalnym pracodawcą udałam się do restauracji "Stara Drukarnia". Podobał mi się wystrój tego lokalu, szczególnie duża ilość żywych kwiatów, zarówno na parapetach jak i przy barze. W wystroju dominował styl orientalny (parawany z nadrukiem bambusa) i archaiczny (kamień na ścianach). Bardzo podobały mi się również skórzane fotele, które były bardzo wygodne. Ceny dość przystępne. Czekolada, którą zamówiłam była także ładnie podana. Obsługa była bez zarzutu.

Kelner w restauracji był bardzo kulturalny i uprzejmy. Jego wygląd był schludny. Po zajęciu przeze mnie miejsca przy stoliku przyniósł kartę dań i potrafił szczegółowo opisać skład potraw, o które zapytałam. Po wybraniu przeze mnie dania, zmodyfikował składniki według mojego upodobania. Niestety na wybrane zlecenie czekałam ok. 40 minut. Kelner zabierając talerze zapytał, czy jestem zadowolona z wybranego zlecenia. Oferta restauracji nie była niestety rozbudowana jeśli chodzi o potrawy bezmięsne. Jeśli chodzi o wygląd wnętrza, byłam pozytywnie zaskoczona panującą tam dbałością o szczegóły i nieskazitelną czystością.

Miejsce bardzo dobrze położone, tak, że każdy zwiedzający może trafić. W środku bardzo fajne i klimatycznie urządzone miejsce w temacie właśnie starej drukarni. Na plus wpływa wielkość sal - zwłaszcza na górze można znaleźć cichy kącik w dużej przestrzeni. Obsługa miła. Ceny stosunkowo niskie. Podstawowy zarzut to ten, że niektóre dania są odgrzewane, suche. Tak np. było z moimi żeberkami. Natomiast frytki usmażono bardzo smaczne, na świeżutkim oleju. Menu niezbyt bogate. Karta dań artystycznie udekorowana, ale kompletnie nieczytelna. Dużymi, stylizowanymi literami wskazano tam nic niemówiące nazwy dań (np. Pierwszy wydruk, O czym drukarz może pomarzyć), natomiast mikroskopijnymi, niewyraźnymi literkami wytłumaczono, co się kryje pod tymi tajemniczymi nazwami. W skąpym świetle lamp menu jest nie do odczytania, nawet dla tych, którzy, na co dzień nie używają okularów. Łazienka na piętrze, bez windy.