Sklep Vico jest właściwie salonem - potężna powierzchnia gdzie kiedyś pracowało nawet 9 osób - w tą sobotę pracowały tylko 3. Musiałem pilnie kupić dysk twardy w tym celu udałem się do tego sklepu. Problemem było to że musiałem pojechać tam z 9-cio miesięcznym synkiem - którego nosiłem cały czas na rękach. W sklepie było oprócz mnie 2 klientów, oraz w danym momencie jeden pracownik i jedna kasjerka. Pracownik wyjaśniał coś klientowi - kasjerka była zajęta rozmową przez komórkę. Cierpliwie czekałem kilkanaście minut, w końcu zapytałem kasjerkę (która skończyła rozmawiać) czy tylko jest jeden pracownik. Odpowiedziała że jest dwóch ale jeden właśnie konsumuje śniadanie. Zapytałem czy może mi sprzedać dysk. Odpowiedziała że nie - od tego są sprzedawcy. Po kilku minutach wyszedł sprzedawca i sprzedał mi to czego potrzebowałem. Dawno nie byłem w tym sklepie - ale odgrodzenie klienta od towaru (szczególnie monitorów) oraz zmniejszenie liczby sprzedawców - to nie jest najlepszy sposób na przyciąganie klientów w dobie kryzysu.