Znana południowo praska cukiernia. Ile lat funkcjonuje tego nie wiem, ale sporo. Ponad 20?
W każdym bądź razie przechodząc obok postanawiam wstąpić i przypomnieć sobie smak ich wyrobów.
Lokalik jest nie wielki ,na górze pracownia.
Gabloty z elementami jasnego drewna, nie tak dawno wymienione, utrzymane w czystości. Mały z szklanym blatem stolik z zielonkawą ramą, ustawiony przy zamkniętych na stałe drzwiach.
Drugi podobny wystawiony na zewnątrz .
Asortyment to dobrze znane nam ciasta i ciasteczka. Ceny umiarkowane, przeciętne, bez zastrzeżeń.
Z marszu decyduję się na pączka wiedeńskiego. Przekrojonego w poprzek do połowy i wypełnionego bitą śmietaną . Zastanawiam się co do kompletu parzystego dobrać. Ekspedientka przedstawia mi różne podpowiedzi i próbuje mi ułatwić wybór. Jedne ciasta poleca drugie tylko pobieżnie opisuje. Koniec końców decyduję się na szarlotkę. Łakocie zostają zapakowane. Niestety tacka zawinięta w papier nie chroni bitej śmietany którą jest ozdobiona szarlotka .
Całość zostaje zapakowana dodatkowo do reklamówki.
Reguluję należność. Dostaję paragon.
„Dowidzenia i zapraszam ponownie”
EPILOG Kupiony pączek okazuje się praktycznie niezjadliwym kruchym, jakby nie świeżym wypiekiem-porażką.
Miejskim gołębią jednak to nie przeszkadza.
Szarlotka zaś smaczna. Dużo jabłka. Nie przesłodzona.
Smakowa podróż kulinarna pół na pół rozczarowuje i cieszy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.