Wczoraj z z przyjaciółmi udaliśmy się do restauracji na takie małe spotkanie z okazji nam tylko znanej. Wybraliśmy tę "knajpkę" ponieważ większość z nas w niej gustowała.Moi znajomi , którzy są bardziej doświadczeni w degustacji chińskich potraw zamówili sobie dania z jakiś żyjątek, a ja zamówiłam sobie rybę w jarzynach , a dokładniej morszczuka. Zapewniano, że wszystko jest świeżutkie Dla mnie to jest tak jak z prowadzeniem samochodu na zasadzie ograniczonego zaufania. No i czekamy na nasze dania ,wesoło gaworząc i popijając napoje.Jak bardzo się zdziwiłam, kiedy po zjedzeniu kilku kawałków ryby stwierdziłam, że podana rybka była mrożoną kostką rybną. A miała być świeża. Widocznie ja i osoba przygotowująca danie mamy odrębne definicje świeżości. Nie chcąc psuć miłej atmosfery, która nam towarzyszyła,ukryłam moje niezadowolenie, choć to nie było łatwe.. Nie wiedząc co, ale było coś w tej restauracji, co mnie trochę drażniło. Po zjedzeniu naszych posiłków wsłuchałam się ,a do moich uszu dobiegała (co prawda nie za głośno) muzyka oddająca charakter tej "knajpki". Z czasem stawało się to bardziej irytujące. Myślałam, że tylko ja odniosłam takie wrażenie, ale nie , pozostali również. Rozumiem, że to chińska czy wietnamska restauracja z oryginalnym wystrojem ale nie koniecznie z etniczną muzyką. Lokal ładnie urządzony z charakterem, obsługa miła, można płacić kartą i niby wszystko gra, anie gra. Właściciele lokalu to napewno mili ludzie, którzy chociaż w taki sposób chcą przybliżyć nam swoją kulturę, ale nie każdy oprócz kuchni jest jej zwolennikiem.
W naszym przypadku chodzi głownie o tę muzykę. Może dla uświetnienia i integracji puścić kilka europejskich standardów to może i ryba była by bardziej zjadliwa. A tak dla podniesienia prestiżu tej restauracji może przerzucić się z mrożonek na świeże produkty?
Byłoby miło.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.